piątek, 19 czerwca 2015

Przegląd prasy sportowej

Dzisiejszy przegląd prasy sportowej przyniósł kilka ciekawych informacji. Zacznijmy od wywiadu z prezesem Korony Kielce, panem Markiem Paprockim, cytuję i komentuję fragmenty:


"- Co by się stało, gdyby radni nie dofinansowali Korony sumą 2,8 mln zł?
- Gdyby decyzja rady była negatywna, musielibyśmy złożyć wniosek o likwidację spółki. Na szczęście ten scenariusz nie już jest aktualny." [Sport, strona 6]


Komentarz: Przypomnę, że mowa o klubie już w tym sezonie dofinansowanym przez miasto, i to kwotą o wiele wyższą. I dalej:

"- Brakowało nam - jako zarządowi - w tym okresie narzędzi, które pomogłyby radykalnie obniżyć koszty funkcjonowania klubu. Mówię na przykład o sytuacjach, w których poszczególni zawodnicy nie byli zainteresowani ani rozwiązaniem kontraktu, ani wypożyczeniem do innego klubu; woleli trenować z drużyną rezerw i pobierać wynagrodzenie." [Sport, strona 6]


Komentarz: Prezes Paprocki gra tutaj bardzo naiwnego człowieka, w co nie końca wierzę. Gdyby jednak raczył przeczytać moją książkę pt. Międzynarodowe Standardy Rachunkowości. Praktyczne zastosowanie w biznesie lub śledzić regularnie Blog o prawie ryzyku i energetyce, wiedziałby wówczas, że są tacy piłkarze (i jest ich niemało), których celem nie jest gra na najwyższym poziomie (dajmy na to w Koronie), lecz podpisanie kontraktu na najwyższym poziomie (znów na przykład z Koroną) i to najlepiej gwarantowanego przez PZPN (groźba utraty licencji przez klub). Z drugiej strony, panie prezesie, przecież ci piłkarze nie podpisywali tych kontraktów z przystawionym pistoletem do głowy. Ktoś (zarząd klubu) wcześniej uznał, że warto podjąć ryzyko zawarcia umowy długoterminowej. Zmiana zdania jest wówczas nieco utrudniona.

Niżej dla kontrastu fragmenty wywiadu z prezesem Rozwoju Katowice:

"- Dylematów związanych z awansem nie brakuje?
- Kiedyś kibice śląskich klubów napisali do mnie: "To chyba ściema, że wasi zawodnicy pracują". Odparłem, żeby przyszli do klubu i zapytali ich patrząc im prosto w oczy! Nie chodzi o jakiś nieludzki fizyczny wysiłek, ale trzeba na tą szóstą wstać i być w pracy. W innym klubie zawodnik budzi się o dziesiątej, pójdzie z psem na spacer, ma czas na zakupy, sprawy rodzinne. (...) Ja na poziomie II ligi nie widzę w tym niczego złego. Uważam, że ona nie powinna być w 100% "profesjonalna". Te rozgrywki mogłyby być półprofesjonalne. Być miejscem, gdzie ludzie mogą spokojnie pracować i popołudniami trenować." [Sport, strona 12]

W pełni się zgadzam w tym miejscu z panem Waśkiewiczem (bo tak nazywa się prezes Rozwoju). Przy okazji zastanawiam się, czy przypadkiem nieco wyżej (w Ektraklasie) nie dałoby się dostosować kosztów (w tym kontraktów zawodników) do wcale niemałych "pewnych" przychodów (C+, bilety, inne), bez dotacji, stałego dokapitalizowania przez miasta i bez "wymuszonych" lub "wyżebranych" umów sponsorskich z firmami państwowym. Wówczas zniknęłoby ryzyko stale pojawiającej się groźby: albo pozytywna decyzja radnych, albo bankructwo. Ale ludzie zaczynają postępować racjonalnie dopiero wówczas, gdy wszystkie inne metody zawiodą.

PS. Dodam parę słów na zupełnie na inny temat. Interia donosi, że Amerykanie sfingowali lądowanie na Księżycu . O istniejących wątpliwościach (choć tu, chociażby ze względu na pierwotne źródło, należy podchodzić do tych rewelacji ostrożnie) pisałem między innymi na tym blogu. Generalnie założenie Suworowa, że w zimnej wojnie kłamała i brzydkie sztuczki stosowała tylko jedna strona (Związek Radziecki), jest - delikatnie mówiąc - nieco naiwne. Warto zauważyć, że obecnie ... nikt nie lata na Księżyc. Czytałem gdzieś, że ... nie jest to możliwe technicznie (sic!). A wiele lat temu było?

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz