środa, 19 sierpnia 2015

Istnieją ludzie, którzy nie mogą żyć bez ryzyka

Sobotni spacer po górach pozwolił mi uświadomić sobie fakt, że odsetek w społeczeństwie ludzi, którzy nie potrafią żyć bez ryzyka jest wcale niemały. Na tak wyrobiony pogląd wpłynęła obserwacja poczynań tak zwanych downhillowców (zjazdy na rowerach z góry między drzewami).

Dziś mamy świat, w którym staramy się w każdej sytuacji ograniczać ryzyko. Jeździmy zapięci pasami samochodami wyposażonymi w poduszki powietrzne, odwozimy nasze dzieci do szkoły, wymagamy stałej obecności odpowiedniej liczby opiekunów na wycieczkach szkolnych, sprawdzamy stan techniczny autobusów przed wyruszeniem dzieci na te wycieczki, wielu z nas mieszka na zamkniętym osiedlu, a w pracy przestrzegamy wszelkich procedur bezpieczeństwa. I tak sobie teoretycznie bezpiecznie żyjemy. I co? Ano to, że czegoś nam w życiu zaczyna brakować. Człowiek jest bowiem drapieżnikiem. I źle się czuje w takim bezpiecznym świecie. I zaczyna szaleć.

Stąd właśnie popularność skoków na bungee, downhillu, narciarstwa ekstremalnego, skoków spadochronowych oraz innych zajęć, o których na pewno nie da się powiedzieć, że są w pełni bezpieczne. Ciągnie nas do nich w tych bezpiecznych czasach, ciągnie zwłaszcza facetów (ale nie tylko), bo mężczyzna który nie podejmuje ryzyka zdaniem własnym, płci przeciwnej i otoczenia... nie jest mężczyzną.

Poza tym istnieje jeszcze całkiem spora kategoria ludzi, którzy progi ryzyka mają zawieszone zupełnie inaczej, czyli tych, którzy bez adrenaliny żyć nie potrafią, którzy po prostu są od niej uzależnieni. Stąd biorą się tacy ludzie jak Wojciechowska, Cejrowski, Hampel i inni żużlowcy, himalaiści, czy Stoch i inni skoczkowie narciarscy. Jeśli ktoś wspiął się kiedyś na szczyt skoczni narciarskiej, musiał wyrobić sobie własne zdanie na temat zdrowia psychicznego skoczków. A jednak ci skaczą. I nie kalkulują. Ten, co zacznie kalkulować, przegra. Ta adrenalina jest silniejsza od poczucia ryzyka.

Tego typu ludzie występują wśród nas, są reprezentantami różnych zawodów, choć niektóre z nich wręcz ich "produkują". Odpowiednio zdiagnozowani i odpowiednio poprowadzeni mogą być cenni dla każdej firmy. Wystarczy się rozejrzeć wokół.

Między innymi tej kwestii piszemy wspólnie z Dariuszem Michalskim w nowej książce pod roboczym tytułem "Finanse dla menedżerów", która ukaże się jeszcze w tym roku. Dokładniejsza zapowiedź wkrótce.

Źródło obrazka: skijumping.pl

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz