niedziela, 14 grudnia 2014

Zbyt wcześnie pochowałem muzykę XXI wieku

Pisałem niedawno, że rynek muzyczny na świecie i w Polsce od początku lat dziewięćdziesiątych pod wpływem ... nadmiaru kasy po prostu systematycznie umiera. Umiera jako nośnik kultury, jako miejsce dla projektów niebanalnych, dla twórców wybitnych oraz przede wszystkim dla krzewicieli czegokolwiek niezgodnego z linią komercyjną. Myślałem, że dzisiaj przesłanie KSU "Idź po prąd" jest już nieaktualne. Po prostu dziś wykonawcy nastawieni na oczekiwania mitycznego "rynku" są zbyt grzeczni, a i sposób selekcji finansowania projektów pozostawia wiele do życzenia i opiera się w głównej mierze na promocji skandalu i sexapilu. Nie ma więc już miejsca na utwory jakościowe muzycznie i na projekty niepokorne.


W "moich czasach", rozumianych jako okres, kiedy byłem nastolatkiem, takie nazwy jak Jarocin, Brodnica, metalowy Szczecin, punkowa Wielkopolska, Rawa Blues na Śląsku były znane każdemu.
Chodziło się za parę groszy na koncerty Dżemu na Śląsku, KSU w Ustrzykach czy T-Love w Warszawie. Koncertował Kult, TSA, Armia, Roże Europy, Sexbomba i wiele innych zespołów. Wśród innych gatunków byli w Polsce też liczni fani Depeche Mode, polskiego reggae (Daab) i wielu innych odmian. Teraz w dobie darmowych festiwali "fanów" konkretnej muzyki jest coraz mniej.

Wydawało mi się swego czasu, że muzyka w Polsce umarła wraz ze śmiercią Ryśka. A było to już ... dwadzieścia lat temu. Nie było internetu ani komórek i o śmierci Riedla dowiedziałem się w Brodnicy, zdziwiony brakiem Dżemu na festiwalu. Chyba jednak trochę się myliłem grzebiąc jakościowo muzykę XXI wieku i wkładając wszystkich do jednego worka. Nie wiem, jak z całym światem, bo dociera do nas tylko popularna "papka" kreowana przez czołowe stacje radiowe, ale jeśli chodzi o Polskę, jeszcze widać jakieś przejawy do optymizmu. Nabyłem ostatnio trzy płyty polskich wykonawców. Pierwsza dotyczyła w miarę nowego nagrania, ale jednak dinozaurów sceny, czyli grupy KSU właśnie, pod nazwą Akustycznie - XXX-lecie. Następna jest przeglądem przez projekty absolutnie stare, ale kapeli jeszcze w miarę młodej, czyli Farben Lehre. Płyta nosi nazwę Projekt Punk. Zespół ma na koncie również świetny album pod tytułem Achtung 2012 z przebojem Anioły i Demony. Trzecia płyta została wydana przez Strachy na Lachy nosi tytuł Dekada. Wszystkie okazały się znakomite muzycznie i niebanalne tekstowo. Nie są to projekty zupełnie nowe, ale jednak w komplecie powstały one z XXI wieku.

Szkoda, że zasięg oddziaływania takich projektów jest dzisiaj bardzo niszowy. Nikt nie chce ponieść ryzyka rozpropagowania świetnych, ale trzeba przyznać trudnych muzycznie i trudnych dla nieobeznanego słuchacza utworów. Ma być rytmicznie, ma być przebojowo i utwór ma mieć łatwo powtarzalny refren. Wydawcy oduczyli się akceptacji ryzyka i teraz ponoszą tego konsekwencje. Publiczność "masowa" dziś chce czegoś posłuchać jako dodatek do imprezy, ale stanowczo przestała być reprezentacją "wyznawców" jakiegoś gatunku. Nie ma dziś zajadłych fanów Justina Timberlake'a, Miley Cyrus, czy Lady Gagi, bo nie są to wykonawcy, którzy mogliby takowych na dłuższą metę stworzyć. Ale na takie gwiazdy postawił dziś przemysł muzyczny. Z drugiej strony dziś ekonomia rządzi światem. I dlatego rynek muzyczny powoli zdycha. Zapomniał o tym, że aby robić pieniądz, musi być jakaś podstawa, że bez jakości nawet najlepiej opakowany produkt prędzej czy później okaże swoją słabość.

Ale dobra muzyka się obroni, jestem tego pewien.
Punx not dead.

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz