środa, 7 stycznia 2015

Kiedy wreszcie będzie lepiej?

U zarania nowego roku spróbuję odpowiedzieć na pytanie, które często próbują mi zadawać na kursach zwłaszcza młodzi ludzie: "Pan obserwuje zjawiska w naszej gospodarce, niech pan nam powie, kiedy wreszcie będzie lepiej?". Te pytania zresztą znacznie lepiej niż "Dziennik Telewizyjny", o przepraszam ... dziś to nazywa się "Fakty", oddają stan naszej gospodarki.
Ponieważ ja uważam, że zjawiska ekonomiczne w dłuższym okresie czasowym zawsze dążą do stanu równowagi, więc jeśli w jakiejś dziedzinie podaż przewyższa popyt, po jakimś skromnym czasie to się zmieni. Niestety reakcja życia ekonomicznego wprost wynika z naturalnej reakcji ludzkiej, bo przecież ekonomia nie jest życiem samym w sobie, lecz wynika z zachowań uczestników gry gospodarczej. Jeśli więc prowadzenie apteki swego czasu przynosiło ponadstandardowe profity, to po jakimś czasie (potrzebnym na decyzję, gromadzenie kapitału lub edukację) nagle w okolicach zaczęło powstawać coraz więcej tego typu interesów. Aż doszliśmy do największego (obok Niemiec) w całej Europie zagęszczenia tego typu placówek na jednego mieszkańca. I interes wszystkim siadł. Po jakimś czasie znów wykruszy się część w tych placówek (tych o najgorszej lokalizacji, najsłabszym zarządzaniu i najmniejszej determinacji) i sytuacją się ponownie... odwróci.
Stąd zresztą wynikają tak zwane cykle koniunkturalne. Dotyczy to praktycznie całej gospodarki. O ile w latach 2007-2008 mieliśmy w Polsce namiastkę rynku pracownika, tak teraz mamy ewidentnie rynek pracodawcy. Świadczą o tym zachowania ludzi, którzy jakoś bardzo rzadko z własnej woli zmieniają miejsce zatrudnienia. Mało kto dziś odważnie wkracza do gabinetu szefa i mówi: "Wkurzasz mnie, znalazłem lepszą pracę, zwalniam się!".
Jeśli jednak przyjmiemy, że w gospodarce występują naturalne cykle, raz lepiej, raz gorzej, jeśli ponadto jako cezurę przyjmiemy bardzo charakterystyczny rok 2008, z aferą opcyjną oraz aferą franko-hipoteczną w tle, z pierwszymi bankructwami, z upadkiem zaufania do banków i systemu finansowego (bankructwo LB w USA), no i jeśli przyjmiemy biblijne siedem lat chudych i siedem lat tłustych jako zasadę (mniej więcej sprawdza się w gospodarce), wówczas możemy znależć odpowiedź na tytułowe pytanie.
Nie da się ukryć, że dziś naprawdę mamy kryzys. Jest autentycznie wysokie bezrobocie, państwo i jego instytucje mają problem z domknięciem budżetu, a sytuacja makrogospodarcza wokół Polski też nie jest optymistyczna, gdyż trzeszczy w szwach waluta euro, a próby ratowania gospodarek krajów PIGS za pomocą rolowanych pożyczek nie przynoszą (bo jakżeby miały) pozytywnych skutków.
Kiedy więc będzie lepiej tu, u nas, w kraju? Już niedługo moi drodzy młodzi ludzie, wystarczy tylko trochę cierpliwości. Wg moich obliczeń "dno" nastąpi w b.r., a gospodarka naprawdę rozwinie się już około 2020 roku, a coś koło 2022 będziemy mieli boom. Moi drodzy, te kilka lat to naprawdę na przestrzeni dziejów jakaś mała chwila. Poczekajcie! Nie uciekajcie!



Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz