wtorek, 1 grudnia 2015

Banki - niczym nastolatka - strzelają focha energetyce

Portal wnp.pl donosi: "Bank ING ze skutkiem natychmiastowym zadecydował zakończyć finansowanie nowych elektrowni węglowych i kopalń węgla energetycznego na całym świecie. ING nie będzie również finansować żadnych nowych klientów, których działalność jest w ponad 50 proc. zależna od eksploatacji elektrowni węglowych oraz kopalń węgla energetycznego."

Prelegenci zeszłotygodniowej konferencji EUROPOWER - poza kilkoma wyjątkami - mówili praktycznie jednym głosem, który można streścić następująco: "Musimy zająć istotną pozycję w dyskusji o rozwiązaniach klimatycznych. Nie możemy się zgodzić na wygaszanie energetyki węglowej, bo taki - a nie inny - surowiec jest naszym dobrem. Musimy walczyć o nową strategię. Musimy zacząć inwestować w nowe moce wytwórcze, w tym głównie te oparte na węglu, ale z dużo lepszą sprawnością spalania."

Tymczasem inwestycje wymagają pewnej drobnej rzeczy: pieniędzy. Szczerze mówiąc w tym obszarze, to ... dość dużo pieniędzy. Mowa o kwotach liczonych w dziesiątkach miliardów złotych. Pojawia się pytanie, skąd energetyka pozyska środki na inwestycje, jeśli inne "polskie" (czytaj zagraniczne działające w Polsce) banki też powiedzą tym planom: "a kuku!". Jest to bardzo możliwe, tym bardziej, że moje rozmowy z przedstawicielami sektora bankowego wskazują na to, iż zagraniczne instytucje finansowe rozważają z kilku przyczyn ewakuację. Mówiąc brutalnie: zyski już zrealizowali, a pozostawiają za sobą kłopoty, czytaj toksyczne kredyty, w tym "frankowe", a spodziewają się jeszcze innych kłopotów, czytaj "podatek bankowy". Pojawia się pytanie, czy ewakuacja nastąpi z odzyskaniem jeszcze drobnej wartości rezydualnej (czytaj: kupi nasze akcje PZU lub PKO BP), czy "za darmo", też prawdopodobnie bez żalu.

Oznacza to, że zmiana strategii energetycznej i roli Polski w Europie i świecie, z przedmiotowej na podmiotową, wymaga zsynchronizowanych działań ze zmianami w sektorze bankowym. Inaczej banki nie wyłożą ani złotówki, a różne "Fitche" i "Standard Poory" poobniżają krajowi i przedsiębiorstwom energetycznym ratingi, co wpłynie z kolei na koszt finansowania.

Nie da się więc tego planu przeprowadzić, bez odzyskania "polskich" banków. A i to może nie wystarczyć, jeśli gospodarka będzie słaba, bo wówczas środków "wewnętrznych" zabraknie. I będziemy importować energię.

Czy Polska może pójść na wojnę gospodarczą z UE i Niemcami (co z dzisiejszej perspektywy oznacza to samo)? Czy Polska może pójść na wojnę z instytucjami finansowymi? Czy nas na to stać? To naprawdę ciekawe pytania. A co sądzą o tym Czytelnicy?

1 komentarz: