Kontynuujemy cykl artykułów o niskich *) stopach procentowych. W bardzo ciekawym artykule Dariusza Michalskiego (link tutaj) pojawiły się między innymi następujące tezy:
- może to wywołać bańkę spekulacyjną na giełdzie;
- może to przyczynić się do utraty zysków przez banki;
- założenie stojące za polityką łatwego pieniądza jest takie, że winno to spowodować inflację, a ta winna wpłynąć na rozwój.
Tymczasem chyba dziś żyjemy w czasach szczególnych i logiczne, wydawałoby się, następstwa nie mają miejsca. Autor artykułu zauważył, że polityka taniego pieniądza nie przyczyniła się nijak do rozwoju gospodarczego. Dlaczego w Polsce to nie działa? Nie ma zweryfikowanych w pełni odpowiedzi, ale spróbujmy, tak na czuja, poszukać przyczyn.
1) Giełda
Tu bez wątpienia mamy bessę. Indeksy dołują, wskaźnik C/WK dla większości spółek jest poniżej 1, wskaźniki C/Z na bardzo niskim poziomie, a wiele blue-chipów raportuje straty za 2015 rok.
Możliwe przyczyny:
a) Niskie zaufanie do rynku kapitałowego, w tym duża nieprzewidywalność naszej giełdy. Szereg inwestorów w przeszłości straciło na współpracy z funduszami inwestycyjnymi, bankami i ubezpieczycielami oferującymi produkty oparte na giełdzie (słynne poliso-lokaty) lub na działaniach samodzielnych.
b) Ludzie tak naprawdę nie mają pieniędzy (niskie płace i wysoki fiskalizm).
c) Rozkładanie OFE, które podtrzymywały kursy wielu spółek.
d) Wycofanie się wielu inwestorów korporacyjnych z naszego rynku.
2) Banki
Banki w Polsce są jak panna mająca kilku adoratorów. Z jednej strony trzepią zyski, jak nigdzie indziej w cywilizowanym świecie, z drugiej boją się polityków, przyszłości i chyba po trochu skutków ... własnych poczynać. Po prostu nie chcą leczyć kryzysu, który same wywołały. Żniwa się skończyły, a zasiać na nowo nikomu się nie chce. Muszą wybrać jakąś strategię, ale nie wiedzą jaką. I pewnie, jak wspomniana panna, dokonają wyboru najgłupszego z możliwych. Na razie miotają się między podnoszeniem opłat i chęcią sprzedaży akcji biznesu w Polsce (w domyśle na rzecz PZU, bo ten podmiot już zaczął tę akcję). I nie wiedzą, czy mają udzielać kredytów przedsiębiorcom, czy się pakować. Sami przedsiębiorcy też nie są już w ciemno zainteresowani skomplikowanymi produktami udziwnionymi specjalnie, jak mówi doradca bankowy, dla "ich dobra".
Możliwe przyczyny
a) Polacy nie są durniami i raczej masowo wycofują oszczędności z banków. Z jednej strony fantastyczna lokata na 1% rocznie nie grzeje chyba nikogo, z drugiej ludzie powoli zaczynają się bać wariantu cypryjskiego.
b) Banki uwierzyły w swoją wielkość i to, że posterują gospodarką kredytując jedną branżę i ograniczając pieniądz dla drugiej branży. Tymczasem rozsądni przedsiębiorcy (naprawdę nastawieni na biznes, a nie na przekręt), którym odmówiono kredytów (budowlanka, deweloperka), nauczyli się świetnie prosperować bez nich, realizując inwestycje stopniowo (jedna finansuje kolejną) lub po prostu nawiązując współpracę z innymi przedsiębiorcami. Ponadto wolą się narażać na ryzyko walutowe, rynkowe i każde inne, niż (tu cytuję znanego mi biznesmena) "kolejny raz dać się ograć tym zawodowym szulerom".
c) Banki są elementem większej układanki, w której niskie stopy (coś nienormalnego i teoretycznie dla banków zabójczego) służą do podtrzymania iluzji spłacalności zadłużenia. Prywatny kapitał przy takich stopach ucieka z rynku finansowego, a operacje na niskich (bądź nawet ujemnych) stopach odbywają się między jedną instytucją finansową a drugą instytucją finansową. Przecież żaden prywaciarz o zdrowych zmysłach nie pożyczy bankowi 100 zł, aby po czasie otrzymać z powrotem 99. Taki interes nie ma sensu.
3) Inflacja
Bez dwóch zdań tani pieniądz winien wykreować inflację. A ta przyczynić się do pogorszenia warunków życia tych nierozsądnych ludzi, którzy wpadli na osobliwy pomysł oszczędzania środków i poprawy bytu tych, którzy żyją z produkcji i usług. A tu mamy połączanie niskich stóp i ... deflacji.
Możliwe przyczyny:
a) Wykreowany pieniądz nie trafił w ogóle na rynek, tylko posłużył do spłacenia długów jednych instytucji wobec innych instytucji, czyli (powtórzę się) do podtrzymania iluzji spłacalności zadłużenia.
b) Wykreowany pieniądz jest natychmiast zjadany przez już opisanego wcześniej przeze mnie potwora (patrz post z 22 marca), któremu roboczo możemy nadać imię i nazwisko Nadmiernego Fiskalizmu. Ten potwór zresztą przyczyni się pewnie do tego, że program 500+ okaże się mniej uciążliwy dla budżetu niż wszyscy sądzą (w tym minister finansów), gdyż jakieś 400 zł z tych 500 wróci do budżetu w postaci różnych podatków pośrednich i danin (VAT za ubrania i inne towary, akcyza za paliwo, akcyza za alkohol, akcyza za tytoń, dochody toto-lotka, itp.).
*) Niskich? Stopy LIBOR na euro, franku szwajcarskim i jenie są ujemne.
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz