W prasie pojawiają się zajawki chęci sprzedania Garetha Bale'a przez Real Madryt. Oczywiście potencjalna cena nie może w niczym przypominać tej, którą swego czasu Królewscy sami za zawodnika zapłacili. Mówiono wówczas nawet o 100 milionach euro, co stanowiło kwotę rekordową. Ówczesna cena transferu budziła zdziwienie wielu fachowców, gdyż Bale był co prawda zawodnikiem niezłym (główne atuty: szybkość i mocny strzał z lewej nogi), ale nie był ani liderem kadry Brazylii bądź Argentyny, lecz słabej reprezentacji Walii. Tottenham, jako klubowe miejsce wykreowania zawodnika, też nie powala. Technikiem też był, jak na warunki madryckie, takim sobie. A tu 100 milionów euro!
Dziś Bale'a Real puści chętnie za 1/4 albo i 1/5 kwoty, którą sam uiścił. Oczywiście Real za Bale nie zapłacił 100 milionów dlatego, że ten był wart tej kwoty. Bo nie był. Real zapłacił za Bala 100 milionów po to, aby ... zapłacić za kogoś 100 milionów i pobić rekord transferowy. A że posucha na rynku wolnych i dostępnych zawodników była znaczna, to padło akurat na Bale'a.
Takie czasy, taka branża i taki rozsądek biznesowy. Real ma wizerunek klubu bogatego i szastającego pieniędzmi i na nim buduje dziś swoją tożsamość. A w tle rzadko, ale słychać tez o długach. Jak w polskiej rzeczywistości, tylko skala prawdopodobnie jest wielokrotna.
Czy futbol wykreował kolejną bańkę spekulacyjną, która prędzej lub później pęknie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz