Do niedawna w państwach Europy Zachodniej główna troską była walka z inflacją, obecnie zaś mówi się, że inflacja jest za niska i ekonomiści obawiają się skutków deflacji. Wręcz coraz większą troskę stanowi redukcja cen ropy naftowej i gazu, co może przyczynić się do zwiększenia presji deflacyjnej i zachęcić ludzi do odkładania zakupów, kiedy będą antycypować niższe ceny w przyszłości.
Sytuacja w gospodarce w drugiej dekadzie XXI w. wskazuje, że konieczne jest zastosowanie nowych instrumentów do pobudzania koniunktury w sytuacji znaczącego spowolnienia gospodarczego. Na mega i makrofinanse w gospodarce światowej wpływają następujące trendy:
· powolny wzrost gospodarczy;
· niska inflacja, a wręcz w niektórych państwach deflacja;
· ujemne stopy procentowe;
· rezerwy środków pieniężnych zamiast inwestycji;
· pobudzanie gospodarki metodami fiskalnymi, które jednak nie gwarantują przekazania środków do gospodarki realnej z rynków finansowych, a wręcz kreują nowe bańki spekulacyjne;
· koncepcje przekazania celowych środków pieniężnych do gospodarstw domowych przez Europejski Bank Centralny (EBC) na spłatę zadłużenia.
Bo za tym wszystkim stoi przekonanie rządów, banków centralnych, instytucji unijnych, że gospodarką da się (wręcz trzeba) sterować. Możni tego świata nie są w stanie zrozumieć, że inwestycji nie ma nie dlatego, że stopy są za wysokie i pieniądz do pożyczenia jest za drogi, tylko dlatego, że występuje wysoka niepewność otoczenia połączona z niską rentownością działalności.
OdpowiedzUsuńMądrale wymyślili, że gospodarka ruszy, jak kredyt będzie tani. Aby był tani, rośnie fiskalizm. Fiskalizm zabija rentowność biznesów. I dlatego nie ma inwestycji.
Przeciętny biznesmen, jeśli otworzy hotel i po dwóch latach mu się ta inwestycja zwróci, to z WŁASNYCH ŚRODKÓW wybuduje kolejny. I po jakimś czasie znów kolejny. Wówczas ma w nosie politykę EBC oraz inne banki.