Wymieńmy po kolei moje spostrzeżenia:
1) Niemcy są krajem ludzi starych. Prawie nie widać na ulicach ludzi młodych i bardzo młodych. W kawiarniach średnia wieku jest wysoka, w restauracjach też i – o dziwo – w całkiem fajnym aquaparku też.
2) Gdzie nie spojrzeć trafia się na zakamuflowaną opcję polską lub bardziej szczegółowo (jak kto woli) śląską. Na widok polskiej rejestracji i polskiej mowy nagle okazuje się, że co drugi pracownik jakiegokolwiek sklepu, urzędu, czy firmy mówi całkiem dobrze po polsku lub co najmniej gwarą śląską. Piszę o opcji zakamuflowanej, bo natychmiast po naszym odejściu świetnie się z nami porozumiewający mieszkańcy Mannheimu, Dortmundu, czy Kolonii natychmiast między sobą przechodzą na niemiecki. Wiąże się to z faktem, że mniejszości polskiej w Niemczech nie ma i to chyba głownie dlatego, że ona samo takąż mniejszością po prostu być nie chce.
3) Gdyby obecny przywódca Republiki Federalnej, który de facto jest kobietą, postanowił oddzielić przedstawicieli swojego narodu (niemieckiego) od reszty społeczeństwa, miałby obecnie z tym niezły problem. O Polakach było w punkcie drugim. Do tego dochodzą w przeciwieństwie do naszych rodaków zupełnie niekamuflujący się Turcy (flagi, koszulki wspierające Galatasaray lub Fenerbahce, dzieci w tradycyjnych tureckich strojach w drodze do szkoły) oraz przedstawiciele zupełnie innych nacji, w tym dość liczna grupa narodowości o nieco ciemniejszym kolorze skóry.
4) Niemcy są krajem bardzo poukładanym. Tak bardzo, że aż chciałoby się do ich życia wprowadzić nieco inwencji. W tle czai się refleksja, jak to jest w ogóle możliwe, że tak mało elastyczni ludzie, w zasadzie stworzeni do pokornego postępowania według dokładnie spisanych procedur, doszli do całkiem niezłego dobrobytu. Może jest tak, że pomogła im w tym właśnie domieszka inwencji auslendrów. Tak jak w mistrzowskiej reprezentacji piłkarskiej.
5) Niemcy są krajem, w którym ludzie uwierzyli ekologom i prawdopodobnie jako jedyni na świecie, wierzą że cały ten system pakietów energetycznych, certyfikatów, praw do CO2 i innych represji służy ich dobru, a nie ograniczonej grupie interesów przemysłowych. Jadąc niemiecką autobaną człowiek ma szansę zobaczyć tylko jeden krajobraz, który można streścić następującymi trzema słowami: „wiatraki, wiatraki, wiatraki”. Stopień ingerencji tych wysoce ekologicznych inwestycji w krajobraz jest skrajnie nieekologiczny. Po prostu landszaft został totalnie zepsuty. Ponadto wprowadza się liczne represje w postaci zakazu wjazdu nieekologicznych samochodów do centrów miast oraz dla tych, którym się udało taki system opłat, aby nie mogli parkować dłużej niż godzinę. Czyli zamiast budowy parkingów wprowadza się represje. W efekcie Helmut musi wstać godzinę wcześniej do pracy i aby nadrobić stracony czas gra autobaną na złamanie karku, jednocześnie powodując wypadki drogowe i staje się przyczyną iście popularnych kilkunastokilometrowych ształów.
Oznacza to, że wprowadzony w latach 70-tych doskonale sprawdzający się wówczas model rozwoju niemieckiej gospodarki poprzez powszechne posiadanie samochodów i tani oraz łatwy transport, jako podstawa mobilności społeczeństwa, właśnie odchodzi do lamusa. Zwłaszcza, że obecny przywódca tego kraju, który jest kobietą, pracuje nad czymś niegdyś nie do pomyślenia, to jest wprowadzenia opłat za korzystanie z dumy naszych zachodnich sąsiadów, czyli doskonale rozwiniętej sieci autostrad. Jak na to reaguje przeciętny mieszkaniec Bundesrepubliki? Ano podobnie jak przeciętny mieszkaniec jedynego w swoim rodzaju raju, jakim jest Korea Północna. Otóż w swobodnych rozmowach niemal każdy Hans tłumaczy nam (to jest nierozumiejącym niczego mieszkańcom dzikiego wschodu), że to wszystko jest przemyślane, to wszystko dla dobra ludzi. Będzie co prawda trochę ograniczeń i trochę więcej wydatków osobistych, ale za to ziemia wokół będzie zielona (raczej biała od kolorów metalowych wiatraków), powietrze czyste i wszystkim będzie się żyło lepiej. Brakuje jeszcze tylko stwierdzenia, że <<<nasze kochane władze najlepiej jak potrafią dbają o dobro obywateli>>>.
Prowadziłem kiedyś dyskusję z osobą niegdyś pracującą w tej części Niemiec, która miała w nazwie słowo <<<demokratyczna>>> i na moje stwierdzenie, że komunizm tak naprawdę nigdzie się nie sprawdził, ta osoba gorąco zaprotestowała. Otóż jej zdaniem sprawdził się właśnie doskonale w DDR-ze. Tylko tam wszystko było uporządkowane, tylko tam można było piętnować każdą nieprawomyślność poprzez natychmiastowy donos, nawet na małżonka lub córkę i tylko tam osiągnięto niemal idealny ład komunistyczny. Nigdzie indziej się to nie udało. Wielu Ossich tęskni dziś za tymi czasami, mimo że poziom życia w Niemczech Wschodnich był przecież żałosny w porównaniu do dawnej RFN.
6) Mimo przedstawionej w powyższych punktach krytyki, Niemcy są nadal krajem o wiele bogatszym od Polski. W odróżnieniu od naszego kraju wszystkie publiczne dziedziny życia (służba zdrowia, opieka nad ludźmi starszymi, transport publiczny, szkolnictwo) funkcjonują tam znakomicie i może jedyne, czego tak naprawdę brakuje, to więzów międzyludzkich i rodzinnych. Jak pisał Jeremy Clarkson jest to wspaniale urządzony kraj, do którego można by pojechać na wakacje, gdyby nie jeden szkopuł, że trudno sobie wyobrazić powód, dla którego warto by tam jechać.
Kończąc ten artykuł dodam wątek osobisty. Mnie tak bardzo po kilku dniach zaczął przeszkadzać ichni porządek, że dla złamania dyscypliny zacząłem przechodzić specjalnie przez ulice w niedozwolonych miejscach, wzbudzając przy okazji zdumienie mieszkańców, którzy pewnie natychmiast chwycili za swoje handy (jak się tam mówi) i zaczęli powiadamiać o tym odpowiednie służby. Może właśnie z powodu różnić w naszej (brak odporności na wszelkie procedury) i niemieckiej (ład i porządek) mentalności, jednak to oni są o wiele bogatsi i ąycie w ich kraju jest o wiele łatwiejsze?
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz