niedziela, 23 listopada 2014

Ekonomia jest nudna. Zarządzanie ryzykiem jest jeszcze nudniejsze.

Drogi Czytelniku!

Jak Ty postrzegasz tak pasjonującą dziedzinę wiedzy jak ekonomia, czy jej poddziedzina w postaci metod identyfikacji, pomiaru i zarządzania ryzykiem?

Nie jest dobrze. Tak myślałem. W hierarchii wartości spraw tego świata, gdyby zarządzanie ryzykiem zestawić z meczem patałachów zwanych dla niepoznaki polską reprezentacją piłkarską, z filmem fabularnym, w którym znana gwiazda rozbiera się ze dwa razy, z programem o gotowaniu, w którym rzuca się mięsem dosłownie i w przenośni, z książką kryminalną, z motoryzacją, z metodami wytwarzania tworzyw sztucznych, z technologią budowy mostów, ba, nawet z technologią wyrobu okien, jest to, nie da się ukryć, w powszechnym mniemaniu dziedzina najmniej interesująca. Gdybyśmy my, jako eksperci, dostali się do telewizji, i poprowadzili program o ww. metodach, jego oglądalność byłaby z pewnością parszywa i po jednej emisji na następne już by nas nie dopuszczono. Z całą pewnością reportaż o okradaniu klientów agencji towarzyskich poprzez kopiowanie kodów kart kredytowych jest ciekawszy.

Dlaczego tak jest. Teraz swoje pytanie skieruję do mężczyzn, gdyż jako przedstawiciel tego podgatunku nie czuję się upoważniony do wysuwania przypuszczeń i wchodzenia w stan umysłu przedstawicielek konkurencyjnego podgatunku. Tak będzie i bezpieczniej dla mnie i uczciwiej.

- A więc przypomnij sobie, kim chciałeś zostać z zawodu, jak byłeś jeszcze uczniem:
a) piłkarzem,
b) inżynierem,
c) pracownikiem budowlanym,
d) ekonomistą,
e) rolnikiem?
Jestem przekonany, że przy tak postawionym pytaniu odpowiedź d konkurowałaby z e w zakresie najrzadziej zakreślanych odpowiedzi. A która by wygrała? Sprawa jest oczywista. Nawet najzdolniejszy uczeń zainteresowany nawet budową mostów w konkurowaniu o prawo do randki z najładniejszą uczennicą zawsze przegra z autorem hattricka popełnionego we wczorajszym meczu drużyn podwórkowych. Oczywiście każdy normalny nastolatek płci męskiej marzył o tym, aby zostać piłkarzem, jak już dorośnie. Dlaczego?

Bo w życiu można:
a) mało umieć i dużo zarabiać,
b) mało umieć i mało zarabiać,
c) dużo umieć i dużo zarabiać,
d) dużo umieć i mało zarabiać.

Aby możliwe były odpowiedzi c i d, trzeba się jednak dużo uczyć, a to wyklucza codzienne granie i treningi. Czyli likwiduje możliwość zostania piłkarzem i wzbudzania podziwu płci przeciwnej. Znany niegdyś trener piłkarski Leszek Jezierski tłumaczył swoim podopiecznym na treningach: "Jeśli szkoła przeszkadza ci w karierze sportowej, to ... rzuć szkołę". Chociaż autor tej cennej rady już nie żyje, myślę że wielu jego podopiecznych powinno mu do dziś składać ciche podziękowania. Poza tym nikt nie chce mało zarabiać. Odpada więc opcja b. Aby możliwa była opcja a, trzeba zostać piłkarzem.

O tym marzyli chłopcy. O czym marzyły dziewczyny, nie wiem. Ale może jakaś część z nich śniła, że będzie księżniczką, którą od życia w nędznym lochu uratuje rycerz na białym koniu. Czyli, tłumacząc na język polski, śniły o dobrym zamążpójściu. Co to oznacza? Moim zdaniem ślub z ... piłkarzem. Tak, jak udało się na przykład Annie Lewandowskiej i teraz możemy ją oglądać non stop w reklamach telewizyjnych i nie tylko.

My, autorzy tego bloga, nie rzuciliśmy jednak szkoły. Czasem tego żałujemy, ale już jest za późno na korektę życiowej drogi. Ale dzięki temu próbujemy tę nudną dla ogółu (a dla nas pasjonującą) wiedzę rozpropagować. I mimo wszystko okazuje się, że jest na nią zapotrzebowanie. Skąd ono się bierze?

Otóż drogi Czytelniku! Ty możesz ekonomii nie lubić. Ty możesz nie chcieć o niej słyszeć. Ty możesz w ogóle nie uczyć się jej reguł. I co wówczas się stanie. Ona i tak brutalnie wejdzie w Twoje życie i zażąda rachunku za naiwność i niewiedzę. Bo ekonomia jest obecna wszędzie. Dziś ekonomia jest wszystkim. Ona decyduje o kierunkach działań, o powodzeniu lub klęsce każdego projektu, przedsiębiorstwa, inwestycji. Nie uciekniesz od niej.

Warto jednak czytać naszego bloga.

Maciej Skudlik

5 komentarzy:

  1. Wszystko się zgadza do momentu, kiedy autor zakłada, że czytelnik nie lubi i nie chce słyszeć o ekonomii.
    - to zapytam, a co ja czytając tego bloga bądź co bądź o ekonomii,tutaj robię?
    .......się interesuje.
    Faktem jest, że większość poczytuje pudelka ale nie wszyscy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam, że często pisząc o pewnych zjawiskach celowo przesadzam oraz często stosuję pewne formy prowokacji. Zresztą cały ten artykuł porusza się granicy absurdu i żartu.
      Państwa komentarze świadczą o tym, że ... to działa.
      Oczywiste jest, że docelowa grupa czytelników tego bloga, to nie są wyznawcy pudelka. Ale równie oczywiste jest, że strasznie trudno dziś natrafić na przystępnie podaną wiedzę ekonomiczną. Dążymy do tego, aby nasz blog tę lukę wypełnił.

      Maciej Skudlik

      Usuń
    2. Sposób przekazu utrzymywany w wpisach jest bardzo dobry, niejednokrotnie uśmiałem się, czytając o przecież poważnych i realnych sprawach. Bynajmniej, gdzieś mnie dotknęło równanie czytelników w dół.
      Wiem wiem, prowokacja.......

      Usuń
    3. Kończąc wątek pozwolę sobie zauważyć, że ... sam się tutaj też zrównałem w dół, prezentując własne odczucia odnośnie bytowania w otoczeniu postrzegającym bycie piłkarzem jako szansę życiową. Nie oszczędziłem więc nikogo. Krótko mówiąc, ja też jestem podatny na landrynkowe podejście do kultury i też zdarza mi się w sklepie przeglądać, co napisano w "Fakcie". A "Sport" czytam regularnie. Dzisiejsza tabloidyzacja nie oszczędza więc także mojej osoby. Zresztą proszę spojrzeć jak na przestrzeni kilku lat zmieniła się szata graficzna i sposób prezentacji wiadomości przez "Onet" lub "Interię". Jakie programy królują w TV. Wszystko zmierza w jednym kierunku. Trzeba się czasem bronić kpiną. Pozdrawiam i zachęcam do dalszej bytności na naszej stronie.

      Usuń
  2. I to jest nadzieją chyba dla tego Blogu!

    OdpowiedzUsuń