czwartek, 18 grudnia 2014

Polskie góry. Ekonomia czy ekologia?

-Co jest szansą narciarskich skansenów w Szczyrku i Korbielowie?
-Natychmiastowy rozwój.
-Czy jest on możliwy?
-Tak, szczególnie w aspekcie przejęcia Małego Skrzycznego przez TMR i zapowiedzi przejęcia Pilska przez tę samą firmę.
-Co może stanąć na przeszkodzie tym planom?
-Naturalni przeciwnicy inwestycji w infrastrukturę narciarską, która powoduje huragany, zabija słonie i nieodwracalnie dewastuje krajobraz (z czego nie zdają sobie chyba sprawy narciarze, gdyż regularnie na tle tych zdewastowanych krajobrazów się fotografują), czyli działacze ekologiczni.

Szczyrk i Korbielów stanowią przykłady miejscowości z historią narciarską, nieprawdopodobnym w tej strefie klimatycznej potencjałem oraz ... wieloletnim odpływem klientów. Wraz z możliwym ich rozwojem, czyli w praktyce właściwie odtworzeniem stanu sprzed 30 lat z przystosowaniem infrastruktury do nowoczesnych czasów, z pewnością pojawią się też problemy.

Nie jestem jakimś zapalonym przeciwnikiem ekologii. Co więcej uważam, że pewne elementy przyrody, w tym na przykład krajobraz, powinny zostać poddane pewnej logicznej kontroli. Z drugiej strony uważam, że zamknięcie gór przed ludźmi do niczego nie prowadzi i może wywołać tylko następującą reakcję "Co my chcemy chronić, jak nikt tego nie zobaczy". Poza tym rozmawiamy o terenach i ośrodkach, które "od zawsze" służą narciarzom. Jeśli zablokujemy ich rozwój, inwestorzy wytną las w pień w zupełnie innym nowym miejscu, ale takim, gdzie nikt nie zgłosi sprzeciwu, w dodatków o gorszych parametrach w zakresie przystosowania gór dla turystyki narciarskiej. Ponadto uważam, że jak ludzie będą już odpowiednio bogaci, to na pewne ich intencją nie będzie utrzymywanie śmietników wokół siebie, palenie śmieci w piecach oraz życie w ogólnym zadymieniu. Wówczas sami dla własnego komfortu zadbają o otoczenie.

No i tu jest właśnie pies pogrzebany. Najpierw muszą być odpowiednio bogaci, jak na przykład górale w Austrii. A jak mają się wzbogacić, jeśli najpierw zlikwidowaliśmy w okolicach wszelki przemysł, potem pozwoliliśmy na totalną degradację niegdyś najlepszych w Polsce ośrodków narciarskich, co w konsekwencji doprowadziło do stanu, w którym ani nie ma w okolicach pracy, ani nie da się żyć z turystyki.

Przypuszczam, że dla mieszkańców Szczyrku i Korbielowa, a w szczególności dla właścicieli knajp, pensjonatów, barów, dyskotek, sklepów ze sprzętem sportowym a nawet sklepów spożywczych dylemat między ekonomią i ekologią jest dziś problemem większym, niż ludziom z zewnątrz się wydaje. Jest to dylemat między życiem, a śmiercią głodową, między funkcjonowaniem dzieci na miejscu w przyszłości, a ich wyjazdem na zmywak do Anglii, między budową nowych pięknych hoteli a popadaniem w ruinę tych, co się jeszcze ostały, a także, co ciekawe, między być może zamianą miejscowości w ekologiczne eldorado z ogrzewaniem tylko gazem i bez samochodów na wzór miasteczek szwajcarskich, a zadymioną okolicą od opalania oponami w piecach.

Reasumując, dziś nie stać nas na ograniczenia ekologiczne w górach. Jak już Szczyrk i Korbielów zaczną przypominać Soelden czy Schladming, wówczas będziemy mogli wrócić do tematu. Zresztą są tacy, którzy już nawet w miarę głośno podnoszą twierdzenia, że cała ta ekologiczna heca ma służyć temu, aby polscy narciarze jeździli w upstrzone w prawo i w lewo trasami i wyciągami ekologiczne Alpy.

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz