Przyznam, że nie potrafię przejść obojętnie wobec jednego z problemów opisanych wczoraj. Właśnie młodzież masowo oblała próbne testy maturalne, przy czym głębsza analiza wskazuje, że najgorzej jej poszło z matematyką. I tu przyznam szczerze, że tego zupełnie nie rozumiem. Dlaczego? Bo matematyka jest najłatwiejszą z nauk.
Całkowicie rozumiem na przykład, że można nie zdać matury z historii. Historia jest fascynująca, ale jest to przedmiot wymagający zapamiętania dat. Ludzie mają co prawda umysły o różnej chłonności, na przykład jeden z moich kolegów z klasy pamiętał wszystkie numery telefonów innych uczniów szkoły, ale niestety mój umysł już tak fantastyczny nie jest. Otóż ja jestem w stanie zapamiętać nie więcej niż 15 dat. Przechowuję na własnym twardym dysku w związku w tym pamięć o dacie bitwy pod Grunwaldem (Tannenbergiem?), czyli o roku 1410 oraz o 14 latach, w których Ruch Chorzów zdobywał mistrzostwo kraju. Jeśli Ruch zdobędzie 15-stą gwiazdkę lub jeśli hokeiści z Nikisza wykonają udany skok na 1-wszą, wówczas "sorry Jagiełło, ale wiesz jakie jest życie".
Również rozumiem, że można nie zdać matury z języka polskiego. Jest to przedmiot równie piękny jak historia, a może nawet ciekawszy, gdyż obok ewidencji faktów z przeszłości gromadzi i analizuje także wiedzę o dokonaniach kulturalnych badanych czasów. Ale gdybym dostał przykładowy temat wypracowania na maturze o mniej więcej takim tytule: "Opisz w ciekawy sposób problemy i dzieje bohaterów Nad Niemnem", wówczas byłbym w kropce. Czytałem. Potem oglądałem nawet film. I gdybym miał streścić akcję tej powieści, wystarczyłby mi jeden akapit. Gdyby Ridley Scott dostał zlecenie na jej sfilmowanie, skoczyłby z mostu z rozpaczy. Sorry, moi drodzy nauczyciele, ale Wasze wysiłki były daremne. Powinniście przy doborze lektur choć na chwilę zawiesić nowoczesną ideologię gender i przy omawianym tytule dodać adnotację: lektura tylko dla dziewczyn.
Rozumiem, jak można nie zdać matury z plastyki. Stadiony i hale za pomocą linijki, cyrkla i długopisu zaprojektować potrafię, ale jak zażądacie ode mnie namalowania z palca człowieka, małpy, psa i kota, to potem za nic nie będziecie w stanie znaleźć różnic między sierściuchem i kobietą. Taki ze mnie malarz.
Rozumiem także, jak można nie zdać matury z fizyki. Otrzymujecie polecenie wyliczenia w jakim czasie pociąg jadący z Katowic do Szczecina pokona potrzebne 600 km, jeśli porusza się z prędkością 60 km/h. Tymczasem pociąg złapie już pół godziny opóźnienia na stacji początkowej, potem zatrzyma się w polu po awarii lokomotywy na cztery godziny, a do Szczecina dojedzie dopiero następnego dnia. Szczerze mówiąc nie sam pociąg, bo na ostatnim odcinku z powodu remontu torów funkcjonować będzie autobusowa komunikacja zastępcza. A Latający Ślązak jeździł z Bytomia do Berlina w czasie 4,5 godziny.
Ale kończąc wątek, za nic nie rozumiem, jak można nie zdać matury z matematyki. To przecież najłatwiejszy z przedmiotów. Tu nie trzeba niczego pamiętać. Jeśli bowiem zapomnicie wzoru na pole trójkąta, wystarczy tą figurę geometryczną na kartce namalować i potrzebną formułę wyprowadzić. Jeśli zapomnicie wzoru na objętość walca, wystarczy też go sobie namalować i potrzebną formułę wyprowadzić. Jeśli zapomnicie, jak liczy się granicę funkcji, wystarczy do niej wprowadzić dane, namalować ją na osi XY i ... wszystko już wiemy. Nie da się ukryć, że nie ma niczego prostszego.
Nie rozumiem
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz