niedziela, 4 stycznia 2015

Ryzyko życia codziennego - kontynuacja. Modele ekonomiczne to symulacje zachowań poszczególnych ludzi.

W Nowym Roku kilka refleksji na temat kuchni ekonomii i podejścia do ryzyka. Ekonomia jest niewątpliwie nauką badawczą. Wskutek tychże badań eksperci formułują różne modele ekonomiczne, które tak naprawdę są symulacjami zachowań ludzi w określonych sytuacjach i w reakcji na określone działania. Począwszy od banalnego prawa równowagi popytu i podaży do bardziej skomplikowanych szacunków badania wartości narażonej na stratę. Zresztą całe zarządzanie ryzykiem również polega na badaniu zachowań ludzkich ex post i próbie ich przełożenia na zdarzenia ex ante. Czy jednak ludzie zawsze zachowują się racjonalnie i zgodnie z założonym modelem? Takie postawienie sprawy byłoby znaczącym uproszczeniem, nie da się jednakże ukryć, że określona akcja wywołuje określoną reakcję, na przykład podniesienie podatków przez państwo skutkuje wzrostem wydatków przedsiębiorców na doradców podatkowych, którzy pomagają tymże przedsiębiorcom uniknąć wpłacania danin na tak zbożne cele jak utrzymanie 460 posłów, dopłaty do hektarów nieuprawianego pola i dopłaty dla rybaków, aby zajęli czymś innym niż łowieniem ryb.

Z drugiej strony nie da się ukryć, że traktowanie społeczeństwa jako jednej zbiorowości ustalonej na bazie średniej statystycznej jest totalnym nieporozumieniem. Na stronie internetowej www.film.wp.pl przeczytałem: "Średnio 3 godziny 42 minuty dziennie poświęcili Polacy (...) na oglądanie telewizji - wynika z udostępnionych (...) badań TNS OBOP". Cóż to oznacza? Moim zdaniem ta średnia jest kompletnie niereprezentatywna. Mamy bowiem w społeczeństwie potężny podział. I nie chodzi mi tu o kwestię polityczną, tylko o zupełnie inne elementy. Wg moich obserwacji nasza zbiorowość dzieli się w tym przypadku na dwie grupy. Jedna grupa siedzi przed telewizorem zdecydowanie dłużej niż to wynika z badań (z różnych przyczyn, czasem zdrowotnych, czasem finansowych, czasem z przyzwyczajenia),  druga z kolei w ogóle unika telewizora i woli spędzać czas na spacerach, tenisie, wycieczkach górskich, itp. W ogóle wydaje mi się, że kwestia finansowa ma tu pewne znaczenie, ale na pewno nie jest ono decydujące, skoro pieniądze wydane na abonament C+ w celu oglądania hitu ekstraklasy Podbeskidzie Biała (bo w tej małopolskiej części miasta ulokowana jest dzielnica założycielska Komorowice oraz stadion, na którym obecnie drużyna występuje) contra Górnik Łęczna mogłyby śmiało wystarczyć na comiesięczny dojazd do Ustronia, kanapki i wodę mineralną, bo tyle piechurowi górskiemu wystarczy. Mamy w kraju grupę ludzi, którzy jeżdżą na łyżwach, rolkach, nartach lub po prostu biegają i grupę ludzi, którzy po zakończeniu edukacji szkolnej zawierającej lekce WF-u już nigdy więcej nie nie zrobili pompki a przebiegnięcie 30m mogłoby u nich spowodować problemy zdrowotne.

Niestety tak jest w wieloma innymi kwestiami. Pani "Pogodynka" występująca w krótkiej spódniczce z perspektywy Warszawy tłumaczyła mniej więcej rok temu telewidzom ze studia tak: "Mam dla państwa wspaniałą wiadomość, Święta Bożego Narodzenia będą ciepłe, a w ogóle prognozy są korzystne i zima będzie ciepła", a ja jako zapalony narciarz miałem ochotę rzucić czymś w nabyty z okazji zbliżających się MŚ w Brazylii telewizor. Potrafię też domyślić się, co chcieli tej pani zrobić właściciele ośrodków narciarskich w górach. Zresztą ja w ogóle jestem jakiś inny, bo ja ... bardzo lubię zimę. Bardzo lubię też ... jeździć autem po ośnieżonej drodze. Naprawdę. I tak naprawdę nigdy nie miałem żadnego negatywnego zdarzenia drogowego w takich warunkach, a niestety na "czarnej" drodze już tak dobrze nie było.

Z podejściem do ryzyka jest podobnie. Dlatego na świecie są i biznesmeni i urzędnicy. Jedni uwielbiają ryzyko, a drudzy stałą i bezpieczną pracę. I to normalne. Taki Robert Kubica jest klinicznym przykładem człowieka, który bez ryzyka żyć nie potrafi, dlatego ciągle wsiada do samochodu, wylatuje z zakrętu, znów wsiada do samochodu, znów wylatuje z zakrętu... Powiedzcie mu państwo, że powinien rzucić rajdy i bezpiecznie zasiąść przed  telewizorem by zgłębić tajniki serialu "M jak miłość". Ciekawe, co odpowie? On należy do grona ludzi, którzy nie potrafią żyć bez adrenaliny. Niektórzy nie potrafią zresztą sobie z tym poradzić, stąd niestety kilka spektakularnych samobójstw w gronie żużlowców i co najmniej jedna spektakularna śmierć w wyniku awantury domowej. Kierowcy rajdowi jadą cały czas na poślizgu. A pewnie znacie też państwo ludzi, którzy nigdy nie dopuszczą do tego aby ich auto utraciło przyczepność, bo starają się nie przekroczyć czterdziestki w żadnych warunkach.

W życiu dokonujemy wyboru między "życiem" a "unikaniem ryzyka". Czy powinniśmy nauczyć nasze dzieci zjeżdżania z góry po śliskiej nawierzchni ze średnią prędkością 60 km/h (tak porusza się sprawny narciarz) i jazdy na motocyklu, czy powinniśmy je zamknąć w domu i włączyć im PlayStation? Pytanie też, czy jeśli wybierzemy drugi wariant, to w przyszłości nasze dzieci będą nam wdzięczne? Ale pierwszy wariant niesie za sobą niezwykle istotne ryzyka. Co zrobić? No właśnie. Postawy są i będą zawsze różne.

Wniosek jest następujący: Nie ma modelowego człowieka jako obiektu badawczego zachowań ekonomicznych. Są różni ludzie. I formułując tezy badawcze musimy o tym pamiętać. Stwierdzenie, że "wszyscy teraz kupują smartfony", oznacza tyle i tylko tyle, że dość znaczący (na tyle znaczący, że po prostu jest to widoczne) odsetek konsumentów tak postępuje. A ja nie mam smartfona. Z kolei mój kolega po zakupie tego urządzenia stał się niedostępny dla otoczenia. Tak go wciągnęło to urządzenie? Nie, skądże, po prostu nie potrafi go obsługiwać. Doradzam mu teraz kupno prostego telefonu z dziesięcioma klawiszami numerycznymi i z dwoma dodatkowymi z narysowaną zieloną i czerwoną słuchawką. Ja taki mam.

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz