W wieku 16 lat raczej miało się zmiany ustrojowe "w nosie" i kompletnie ich nie doceniało. Co pasjonowało wówczas takiego nastolatka jak ja? Ano po pierwsze oglądanie na żywo finałów mistrzostw kraju w hokeju. Polonia Bytom walczyła o złoto z Naprzodem Janów. Wybierając się na mecz, na lodzie można było dostrzec całkiem liczne grono niedawnych olimpijczyków w obu drużynach. Mowa o reprezentantach Polski, czyli kraju, który w Calgary pechowo przegrał z Kanadą, zremisował ze Szwecją i pogonił Francuzów. Niestety, potem pewien hokeista z Sosnowca "zjadł pasztecik", i być może nawet medalowe szanse diabli wzięli.
Ale nie to stanowi clou mojej wypowiedzi. Miało być bowiem o ekonomii. Wiemy, że życie ekonomiczne jest dziś w Polsce inne, niż wówczas. 26 lat temu nie było giełdy warszawskiej (chyba, że mamy na myśli tą na Dziesięciolecia), ludzie w przeliczeniu na zachodnie środki płatnicze (dolary, marki) zarabiali bardzo podle. Nie było bezrobocia. Od corocznych wczasów (delegowanych z zakładów pracy rodziców) w Ustce bądź Jastarni i podróży na nie zatłoczonymi pociągami uczniom różnych szkół już się robiło niedobrze. Wokół pełno było brudnego i szkodliwego dla środowiska przemysłu (huty, koksownie, kopalnie), które potem na szczęście Unia Europejska nam doradziła pozamykać. Panował boom na narciarstwo. Na stokach w Szczyrku i Korbielowie były dwie kolejki, dla uprzywilejowanych i pozostałych (zgodnie ze starą komunistyczną zasadą, że są zwierzęta równe, i równiejsze), a i tak w tej pierwszej na jeden wjazd stało się czasem i pół godziny.
Po wiośnie wywalczyliśmy (lub według innej wersji podarowano nam) demokrację, reformy Balcerowicza, zamknięcie szkodliwych dla środowiska i nierentownych zakładów przemysłowych, i w konsekwencji otwarte granice i prawo do pracy na zmywaku w Londynie. Nasze zarobki w przeliczeniu na dolary (bo marek już nie ma) są dziś wielokrotnie wyższe. Czy sobie kpię? Może trochę. Czy gloryfikuję czasy komuny? Nie, bo były podłe, ograniczały wolność i piętnowały jakiekolwiek niezależne pomysły.
Co jeszcze zapamiętałem. Ano pewien epizod. Na Śląsku każdy miał jakąś rodzinę w "Efie" i nie inaczej było z jednym z kolegów. Otóż wrócił on z takiej wyprawy i został przez resztę klasy przepytany z wrażeń. Warto dodać, że nasze wyobrażenia o RFN było wówczas, hmmm, trochę nierealistyczne. Coś takiego, że każdy tam jest niesamowitym bogaczem, wszystko się świeci, a po ulicach jeżdżą same "Beemy".
- I co? I jak tam w tych Niemcach?
- Eee, tam - odpowiadał kolega - bieda straszno.
- Bieda? - nie mogliśmy uwierzyć
- Pewnie. Wyobraźcie sobie, że oni tam szporujom woda.
- Co? Epcysz?
- Nie, godom serio, dosłołech na tomkanie limit po 5 minut i ino roz na dzień. Łoni tam majom takie zygory, co liczom kto wiela zużył.
- Niemożliwe - orzekliśmy.
Nikt w te bajki nie uwierzył, bo przecież nie było towaru (o ile ktokolwiek myślał tu o towarze, a nie dobru naturalnym) tańszego niż woda, prąd, gaz i inne media oraz jeszcze być może czynsze za mieszkanie. Można było kąpać się na okrągło, świecić światło na okrągło, no i grzać obiady na okrągło, nikt normalny na tym nie oszczędzał, bo i tak opłata za to wszystko była w wartości niewartej jakiejkolwiek uwagi.
Potem dyskusja przeszła na ciekawsze tematy:
- A jest to prowda, że te Niemki się na plaży blank seblekajom?
Inne czasy. Dziwne, ale inne.
Słowniczek:
szporować - oszczędzać
tomkać - kąpać się
zygory - wodomierze
blank - całkowicie
seblekać - rozbierać
Maciej Skudlik
Źródła obrazów:
Mapa - http://propertyrestitution.pl
Hala sportowa (lodowisko) - opracowanie własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz