środa, 8 kwietnia 2015

Remis? Niekoniecznie.

Wydarzeniem sportowym Świąt Wielkanocnych, wobec samowolnej abdykacji żużlowców z powodu pogody, był mecz pomiędzy Górnikiem i Ruchem. Na murawie padł remis 2-2. Ale w tle toczy się o wiele ważniejsza potyczka, w której raczej remisu na razie nie ma. Co więcej w najbliższej przyszłości się na niego nie zanosi. To potyczka na hojność miejskich podatników. Tu zdecydowanie wygrywa Podatnik Zabrze, bijąc o kilka długości Podatnika Chorzów.

Jak donosi prasa sportowa, mieszkańcy Zabrza (za pośrednictwem miejscowej władzy) postanowili poręczyć wyemitowane przez klub obligacje na rzecz komercyjnego banku. Obligacje opiewały na drobną kwotę ok. 35 mln zł bez odsetek. Z odsetkami wyjdzie trochę więcej.

Portal "Weszło" pisze między innymi tak:
"Górnik Zabrze jeszcze w 2013 roku wydawał na samo utrzymanie pierwszego zespołu ponad 27 milionów złotych. Po roku, w efekcie wielkiego zaciskania pasa, udało się tę kwotę zniwelować o około… dwa miliony. A to oznacza, że klub wciąż ma podpisane umowy na prawie dziesięć [milionów zł - przyp. MS] więcej niż jest w stanie opłacić"

Lektura całości tekstu i w ogóle prasy sportowej przynosi informację, że pozyskanej kwoty 35 mln zł po chwili praktycznie już ... nie ma. Środki poszły na spłatę najpilniejszych zobowiązań, w tym głównie tych licencyjnych, jak na przykład wynagrodzenia piłkarzy i wobec innych podmiotów chronionych przez związek. Zostały jeszcze do spłaty zobowiązania wobec byłego właściciela i być może jeszcze jakieś inne. Klub przeżył i liczy na efekt nowego stadionu, który w 2/3 pojemności lada chwila ma zostać otwarty. Nota bene na ten stadion Podatnik Zabrze też już wysupłał środki liczone w dziewięciocyfrowych wartościach, czyli w setkach milionów zł. Przy okazji zastanawia po raz kolejny fakt, że kontrakty w sumie dość słabych piłkarzy (brak jakichkolwiek sukcesów sportowych klubu od wielu lat), muszą być naprawdę godziwe, jeśli na spłatę zaległości wobec nich poszło kilkadziesiąt milionów złotych.

A co się stanie, jeśli plan pt. "Nowy stadion" nie przyniesie finansowego eldorado, na które liczą w mieście Religi? Ano pewnie wówczas bank zostanie spłacony z pieniędzy miejscowych podatników.

Podatnik z Chorzowa pozostał w tej rywalizacji daleko w tyle i kwotowo i terminowo. Tamtejsi rajcy miejscy dopiero bowiem zastanawiają się nad wysupłaniem paru drobnych na (o wiele mniej pojemny) stadion. O kilkudziesięciomilionowym bezpośrednim wsparciu klubu na razie nie słychać. Może to kwestia czasu?

Panie i Panowie z UM w Chorzowie. Jeśli nie chcecie przegrać Wielkich Derbów Śląska na boisku finansowym, musicie uczynić jakiś spektakularny gest i wesprzeć klub jakąś spektakularną kwotą, dajmy na to 100 lub jeszcze lepiej 150 mln zł. Wówczas nadrobicie stracony dystans. Jak nie macie takiej kwoty w kasie, możecie przecież pożyczyć w banku pod zastaw szpitali, szkół i Szybu Prezydent. Można jeszcze przeznaczyć tereny zajmowane obecnie przez nikomu niepotrzebny Park Śląski na osiedla budowane przez deweloperów. Jakiś pomysł musi się przecież znaleźć, bo inaczej ... przegracie tę rywalizację. Finansową oczywiście, bo sportowo w tej naszej pokręconej lidze można grać lepiej bez tych milionów. W końcu wzrost budżetu klubowego nieodmiennie wpływa tylko na podniesienie wartości kontraktowych ... tych samych lub innych, lecz tej samej klasy, piłkarzy. Jak dwa plus dwa równa się cztery, poziom sportowy od tego się nie podniesie.

Maciej Skudlik.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz