Obiecane wcześniej fragmenty książek. Na czerwono moje uzupełnienia i komentarze
O bankach szwajcarskich w czasie wojny:
„Wasze konta nie są opatrzone nazwiskiem, mają tylko numery. (…) Ale każde konto jest ściśle powiązane z nazwiskiem, które figuruje w bankowych rejestrach. (…) Wiele lat temu, przed drugą wojną światową, było inaczej. Widzi pan, wtedy konta numerowane oferowano tu w ramach standardowej praktyki. Właścicielami wielu tych kont były korporacje (…) „na okaziciela”. Ich prawowitym właścicielem był ten, kto posiadał kontrolny pakiet akcji. Ale potem przyszedł Hitler i naziści. To bardzo smutny rozdział naszej historii, z której nie jesteśmy dumni.(…).
Chodziło o to, że zanim Hitler zdążył podbić Europę, spędzić sześć milionów Żydów i zamordować ich w komorach gazowych, wielu z nich przeniosło swoje pieniądze do Szwajcarii. (…).
Kiedy hitlerowców w końcu pokonano, wiele dzieci ocalałych z zagłady przyjechało tu w poszukiwaniu tajnych kont założonych przez swoich rodziców. Ale w żaden sposób nie mogły udowodnić, że mają do nich prawo. Konta nie były opatrzone nazwiskami, tylko numerami. (…). Dlatego te (…) pieniądze przepadły na zawsze w labiryncie szwajcarskiego systemu bankowego.”
Jordan Belfort. Wilk w Wall Street. Świat książki. Warszawa 2014. Strony 149-150
W USA banki straciły resztki poparcia społecznego po upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers i w rezultacie uruchomieniu programu ratowania zagrożonych aktywów. Istota ustawy sprowadzała się do wyasygnowania 700 miliardów dolarów na ratowanie banków. Chodziło o największą akcję ratunkową w historii rynków finansowych. Całość sprowadzała się do tego, że banki utworzyły skomplikowane produkty pozwalające na wielokrotny obrót środkami pod jednokrotne zabezpieczenia. Oczywiście obracały i ryzykowały ekspozycją na środki klientów. Utworzyły one de facto piramidę finansową, której skutki można przedstawić jak na rysunku:
„Paulson był bankierem, Blankfein zaś – maklerem. Działy handlowe Blankfeina generowały olbrzymie przychody: dwa – trzy razy większe niż inne działy (…) Była to zupełnie nowa jakość, (…) główny motor zysków stanowiła bankowość inwestycyjna.
Greg Smith. Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs. Drugie oblicze Wall Street. Helion 2014. Strona 144
Swoje zrobiła też presja na pracowników, gdzie dla zmotywowania do propagowania „właściwych” produktów, wprowadzono tak zwany system punktowy:
„Po jakimś czasie punkty brutto i atrybucja stały się realnymi wskaźnikami, o które ludzie zaczęli dbać – zaczęli też o nich rozmawiać i zabiegać o nie bardziej niż o klientów. Taka już ludzka natura – gdy ktoś mierzy Twoje zachowanie za pomocą pewnej punktacji, zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, aby zebrać tych punktów jak najwięcej.”
Greg Smith. Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs. Drugie oblicze Wall Street. Helion 2014. Strona 129
Można też wyczytać świetnie podsumowującą cały proces diagnozę przyczyn kryzysu:
„Gdy muszę wybierać między zyskami i reputacją, wybieram zyski.”
Greg Smith. Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs. Drugie oblicze Wall Street. Helion 2014. Strona 172
Mamy też świetne wytłumaczenia ryzykownych zachowań banków. Otóż tak naprawdę, nie ryzykowały one swoimi pieniędzmi:
„Rzućmy okiem tylko na najnowsze skandale. Kto ponosi konsekwencje, gdy hrabstwo ze stanu Alabama zawiera transakcję opartą na produkcie zestrukturyzowanym oferowanym przez JP Morgan, a następnie odnotowuje stratę i zbliża się do bankructwa? Kto ponosi konsekwencje, gdy państwa takie jak Grecja czy Włochy zawierają transakcje na derywatach z bankiem Goldman Sachs lub JP Morgan w celu ukrycia zadłużenia i odsunięciem związanych z tym problemów na później? Kro ponosi konsekwencje, gdy bank Morgan Stanley źle wycenia cenę emisyjną akcji Facebooka, przez co fundusze inwestycyjne i emerytalne tracą miliardy dolarów? Ostatecznie konsekwencje ponoszą zwykli ludzie.”
Greg Smith. Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs. Drugie oblicze Wall Street. Helion 2014. Strona 315-316
Greg Smith także w bardzo zrozumiały sposób opisuje późniejszy mechanizm ratunkowy:
„Dwa ostatnie klasyczne banki inwestycyjne zostały sprytnie przekształcone w instytucje, które mogły zaciągać nieoprocentowane pożyczki od państwa, a następnie inwestować te same pieniądze w obligacje skarbowe. W ten sposób utworzono mechanizm darmowego drukowania pieniędzy. Można powiedzieć, że amerykański rząd zaczął płacić firmom Goldman Sachs i Morgan Stanley wyłącznie za to, że utrzymają się na rynku.”
Greg Smith. Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs. Drugie oblicze Wall Street. Helion 2014. Strona 179
Ten cytat z Grega Smitha znakomicie tłumaczy też dzisiejsze zjawisko, gdzie na obszarze działania Unii Europejskiej mimo gigantycznego dodruku (lub raczej dotworzenia w systemach informatycznych, bo dziś tych środków się raczej nie drukuje) pieniądza, nie ma gwałtownej inflacji. Jedna z przyczyn jest taka, że „nadprogramowe” środki służą głównie do skupywania „pustych” obligacji i innego rodzaju zadłużenia, czyli po prostu transferują w czasie problem na przyszłe pokolenia lub (raczej) po prostu odwlekają w czasie nieuniknione, czyli uznanie długów za niemożliwe do spłacenia. Kolejna z przyczyn jest taka, że stopień opodatkowania transakcji jest dziś tak wysoki, że wtłaczane na rynek środki szybko zostają z niego zdjęte przez aparat fiskalny. Zostaje w realnym obiegu tylko niewielka ich ilość.
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz