W uzupełnieniu artykułów Pana dra Michalskiego, pozwolę sobie dorzucić nieco inne spojrzenie na temat tak zwanego kryzysu finansowego. Generalnie badacze skupili się na ewidencjonowaniu szeregu błędnych decyzji wszystkich uczestników rynku. Przeważnie też wnioski składają się na następującą tezę: wszyscy na tym stracili.
Tymczasem można też trafić na badaczy, którzy nie są zainteresowani poszczególnymi składowymi (przyczyny choroby poszczególnych drzew), lecz interesuje ich - trzeba przyznać nieco socjologiczny i być może mocno spiskowy - całościowy charakter sprawy (kondycja lasu). Próbują znaleźć odpowiedzi na pytania:
1) Czy aby na pewno kreacja taniego i niezabezpieczonego pieniądza była niezamierzonym błędem?
2) Czy "świat finansowy" ryzykował własnym, czy cudzym pieniądzem (tu niebagatelna rola rozmaitych funduszy emerytalnych i inwestycyjnych, jako dawców kapitału)?
3) Czy tani i niezabezpieczony pieniądz istniał naprawdę w sensie trwałego odpowiednika wartości dóbr i usług?
4) Czy aby na pewno wszyscy na tym stracili?
5) Czy kryzys był niespodziewanym skutkiem globalizacji, czy globalizacja koniecznym etapem do zaistnienia kryzysu?
Rafał Ziemkiewicz w książce prześmiewającej narodowe wady Polaków postawił tezę mniej więcej taką (piszę z pamięci, więc nie jest to dokładny cytat): oszuści wiedzą o tym, że najłatwiej jest oszukać człowieka chytrego, a przede wszystkim innego oszusta. Z wieloma tezami Ziemkiewicza się nie zgadzam, w tym dramatycznie różnimy się spojrzeniami na tak zwany "Plan Balcerowicza" i dokonania jego autora, ale tu akurat myślę, że publicysta trafił w sedno sprawy.
[Rafał Ziemkiewicz. Polactwo. Fabryka Słów. 2004]
Pisał też o kwestii relacji bank-klient detaliczny Witold Modzelewski w temacie afery frankowej, cytuję: "Zasada funkcjonowania bankowości detalicznej jest doskonale znana także bankowcom, choć publicznie nikt o niej nie mówi: klient detaliczny raczej nigdy żadnej umowy nie przeczyta, a jeśli ją przeczyta, to jej nie podpisze"
[wGOSPODARCE, marzec 2015]
Stąd, oprócz badania błędów w zarządzaniu ryzykiem poszczególnych jednostek sektora finansowego, interesuje mnie również kwestia, czy przypadkiem efekt stworzenia pewnych relacji w korespondencji z wpływem na stopy procentowe oraz otwartą politykę kredytową, nie przyniósł skutków takich, jakie były z góry do przewidzenia? Znamienne jest też, że większość instytucji zaangażowanych w temat, posiadało w swych strukturach rozbudowane działy analizy ryzyka. I być może właśnie dlatego (a nie mimo to!), instytucje te "nie zauważyły żadnych symptomów nadchodzących problemów". Wymagało to świadomego ignorowania "czerwonych sygnałów". Świadczy to też o tym, że mimo rozbudowanych struktur modeli zarządzania, na koniec i tak dostosowują się one do opisanego przeze mnie w książce "Podstawy finansów..." nosa prezesa. Jeśli nos prezesa uważa, że należy skręcić w prawo, wówczas wszyscy analitycy po wykonaniu skomplikowanych obliczeń praktycznie zawsze ... podzielają to zdanie.
Obiecałem cytaty z Wilka z Wall Street. Wkrótce wywiążę się z obietnicy i połączę temat z cytatami z "Dlaczego odszedłem z Goldman Sachs". Myślę, że tak znajdziemy dzięki temu jakiś fragment wniosków z ... badania lasu.
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz