niedziela, 5 lipca 2015
Metoda świata w pigułce i nietypowa zapowiedź
Literatura często posługuje się przykładami z życia, a mistrzem w tej sztuce był chyba trochę u nas niedoceniany Jarosław Haszek. Pisarz poprzez obrazowe historyjki uczył nas psychologii, ekonomii, socjologii, praktyki prawa oraz wielu innych rzeczy*. Podobnymi zabiegami posługiwali się też inni znani autorzy, w tym na przykład Maciej Słomczyński (sam się określał "mistrzem literatury brukowej"), a współcześnie niezastąpiony w tej dziedzinie jest Rafał Ziemkiewicz.
W wielu swoich postach staram się (pewnie z o wiele gorszym skutkiem, bo gdzie mi tam do wielkich, a nawet średnich) naśladować ten styl i ten kierunek tłumaczenia zjawisk. Czasem budzi to krytykę. Ponieważ autor traci wpływ na interpretację dzieła w momencie, gdy jest ono publikowane, trudno jest arbitralnie rozsądzić, czy jest ona zawsze zasadna. Po przeczytaniu rad Cejrowskiego, wiem że każda próba naprawy treści na gorąco jest błędem. Mleko się wylało, Skudlik, weź po prostu się skup i jak najlepiej napisz następny artykuł/książkę/post niepotrzebne skreślić.
Świat (w tym biznesowy) często jest zbyt skomplikowany, aby pojąć wszystkie powiązania. Stąd czasem potrzeba wytłumaczenia zjawiska na prostych, można rzec łopatologicznych, przykładach. Inaczej trudno jest zmobilizować Czytelnika do zajęcia własnego stanowiska. A takie podejście sobie cenię, nawet jeśli to stanowisko okaże się kompletnie inne, niż moje.
Ponadto badania nad ludzkimi zachowaniami przynoszą jakże proste diagnozy:
"Jak Kali ukraść krowę - to dobrze, jak Kalemu ukraść krowę - to źle"
lub innymi słowy:
"Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia"
Obserwuję w otoczeniu następujące zjawiska:
- Ludzie zazwyczaj nie mają nic przeciw posyłaniu sześciolatków do szkół, pod warunkiem, że nie dotyczy to ich syna/córki;
- Ludzie zazwyczaj są bardzo tolerancyjni wobec przestępców i knocą coś o resocjalizacji, dopóki ich 11-letnia córka nie spóźnia się ze szkoły w ciemny grudniowy wieczór;
- Ludzie zazwyczaj mają w nosie sztuczki stosowane przez naciągaczy finansowych, póki sami nie utopią stu tysięcy w "pewnej lokacie".
Po prostu tak już jest. I stąd potrzeba tłumaczenia zjawisk na przykładach. O ekonomii można pisać "z podręczników" lub tłumacząc Czytelnikom otaczające ich wokół przyziemne zjawiska.
Dla poszukiwaczy tylko treści merytorycznych (czytaj: podręcznikowych) mam złą wiadomość. Wkrótce będzie ... jeszcze gorzej. W planach mam publikację (prawdopodobnie od września br. w każdą niedzielę do końca roku) ... nowel fantastyczno-ekonomicznych w odcinkach.
Zresztą książka w odcinkach to pomysł mistrzów literatury (Sienkiewicz), do których lata świetlne ... Wiecie już Państwo "co lata świetlne".
W tym miejscu chciałbym podziękować Darkowi Michalskiemu i Marianowi Świetlińskiemu za wstępną opinię na temat udostępnionego im fragmentu.
Jednocześnie proszę, aby ci, którzy nie są zainteresowani, po prostu nie czytali, miast pisać, że nie jest to miejsce na tego typu treści. Wydaje mi się, że blog i tak zawiera wystarczająco dużo bezpośrednich porad i treści z core tematu. A zainteresowanych już dziś zapraszam do lektury. Oczywiście zapraszam też do komentowania, zarówno odczuć pozytywnych jak i całkiem odmiennych.
Niniejszy post stanowi mały fragment szerszej akcji reklamowej tematu. Zależy mi, jako autorowi, na zainteresowaniu jak największego grona Czytelników.
Ponadto cykl roboczo nazwany Jesień z fantastyką na naszym blogu zostanie domknięty pracami konkursowymi uczniów. Informacja o konkursie widnieje w zakładce. Zostanie ona uzupełniona o szkołę(y), która(e) przystąpi(ą) do współpracy.
Maciej Skudlik
*) Ja metodę przedstawiania zdarzeń na bazie obrazu świata w pigułce nazywam MPM, czyli Metodą Panny Marple. Bohaterka licznych powieści Agathy Christie rozwiązywała zagadki kryminalne wielkiego świata nie ruszając się z wioski St. Maty Mead i posługując się portretami psychologicznymi swoich sąsiadów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz