piątek, 4 września 2015

Cykl w klapkach i skarpetach frotte. Cz II - Podróże kształcą - Costa del Sol

Wyobraźcie sobie długo oczekiwany urlop. Taki, o jakim marzyliście. Tydzień (a może i dwa tygodnie) laby w znanym i znamienitym regionie Costa del Sol. Piękne plaże, ciepłe morze, wyśmienite jedzenie w hotelach, wieczorne spacery w ciszy po promenadzie. I te piękne nazwy: Torremolinos, Benalmadena, Fuengirola.

Tak jest w folderach. A jak jest w rzeczywistości?



Problem nr 1 - miejsca parkingowe

Może nawet nie tyle miejsca parkingowe, co - odwracając sytuację - brak miejsc parkingowych. Na Costa del Sol przybywa znacznie więcej ludzi, niż zaplanowali urbaniści. Co robią więc miejskie służby?
- Budują parkingi? - powiecie Państwo!
- A skąd! - odpowiadam - Lepią mandaty!
W ten sposób urlop na Costa del sol staje się dla Polaka, który albo pojechał tam własnym autem (mało prawdopodobne) albo wypożyczył tam środek transportu (bardziej możliwe) dokładnie taki, jakby nie ruszał się z centrum Katowic, tam jest dokładnie tak samo.

Problem nr 2 - Katowice nad morzem

Nie tylko brak miejsc parkingowych przypomina nam na miejscu Katowice. Generalnie ciąg miast od Torremolinos do Fuengiroli to architektonicznie takie ... Katowice nad morzem. Ciasno, dominują bloki i to niezbyt ładne, jest dość głośno i wszędzie jeżdżą samochody. Wymarzone wczasy!

Problem nr 3 - Wieczna impreza

Znalezienie się w takim skupisku żądnych wrażeń turystów rodzi pewne skutki.
- Ale przecież pewnie po 22:00 jest cisza nocna? - powiecie Państwo!
- A skąd! - odpowiadam - Tu o takim wynalazku nie słyszeli. Ale faktycznie robi się ciszej po 6:00, gdy imprezowicze idą spać. Ale spacerów po chodnikach nie polecam, bo te ... się lepią.

Problem nr 4 - Życzliwość miejscowych

Gość w dom - Bóg w dom! - obowiązuje w Polsce. Na Costa del Sol idziemy do knajpy. I zamawiamy:
- One dorada, one gazpacho, one beer and one cola.
Jakże przyjemnie się konsumuje tak dobre jedzenie nad brzegiem morza. Na koniec dostajecie rachunek, a na nim jedna ryba, ale dwie zupy. Do tego cztery cole i dwa piwa.
- Hey! Waiter! This is not my order!
- No hablo Inglés! - odpowiada kelner, ten sam, który wcześniej doradzał wam przy zamówieniu.
I taka awantura każdego dnia, za każdym razem w innej knajpie, ale z identycznych przyczyn.

Problem nr 5 - Najistotniejszy: temperatura wody w morzu

Bywa różnie. Jak ktoś ma szczęście, bywa i dobrze. Ale jak ktoś ma pecha, to warto mu uświadomić, że zdarzają się w tych okolicach napływy prądów (zwłaszcza przy większym wietrze) znad oceanu. Jeśli taki prąd przejdzie przez cieśninę, wówczas ... najodważniejsi wchodzą do morza i zanurzają się ... do kostek. "Egipt" na zewnątrz (ok. 40 st.) i "Bałtyk" po wejściu (ok. 18 st.).  Mieszanka mocno kontrastowa.

Coś, co wynagrodzi wszystkie problemy

Wszystko to traci na znaczeniu jak ... odjedziemy trochę od wybrzeża. Okolice Costa del Sol są wręcz przepiękne. Wyśmienite krajobrazy i jedyne w swoim rodzaju zabytki. Miasto na zboczu (Ronda), miasto zabytek sam w sobie (Granada) z dodatkiem najpiękniejszej twierdzy z pałacem, jakie się widziało w życiu (Alhambra). No i w nieco dalszej odległości piękna Sewilla i jedyna w swoim rodzaju skała (lub raczej Skała, jak mawiają na to miejsce Anglicy), czyli Gibraltar z kolejką linową na swój szczyt i małpami skaczącymi ludziom po głowach na tym szczycie. Widoki porównywalne chyba tylko ze wzgórzem w Alanyi. Gdyby nie pamięć o zamordowanym na Gibraltarze Sikorskim, można by było rzecz: jakże tu pięknie!

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz