poniedziałek, 8 lutego 2016

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił. Obyśmy nie wylali (polskiego) dziecka z kąpielą. Zarządzanie ryzykiem wieloetniczności Niemiec

Tytułowe słowa Roty śpiewają rodacy. Tymczasem rzeczywistość nie jest tak jednoznaczna. Rzeczywistość wręcz skrzeczy. Nie musi Niemiec nam dzieci germanić, gdyż ... sami to robimy dla ich dobra. Ja sam mam rodzinę w Niemczech, przy czym z "następnym" pokoleniem porozumiewanie się po polsku lub przynajmniej w gwarze śląskiej jest już bardzo trudne. Najlepiej znać niemiecki.

Niemal wszyscy moi kumple mają jakąś rodzinę w Niemczech. I zwykle ich dzieci - wychowane w tej kulturze - słabo już znają język przodków.Wizyta w Niemczech (właściwych, nie w byłym NRD) uświadomiła mi, że na ludzi o pochodzeniu polskim można trafić niemal wszędzie. Zresztą po polsku mówi znany "niemiecki" piłkarz Łukasz Podolski oraz triumfatorka Australian Open "niemiecka" tenisistka Andżelika Kerber. Nawet wśród działaczy PEGIDY jest pani o jakże swojsko brzmiącym nazwisku Schimanski.

Problemem raczej socjologicznym, a nie politycznym, jest brak (formalny) mniejszości polskiej w Niemczech. Coś zdecydowało, że każdy Neudeutsch ze Śląska (i nie tylko) chciał pokazać, jakim to on jest prawdziwym Niemcem.

Ale osobnym problemem jest powiązanie naszych gospodarek, powiązanie społeczne, czasem powiązanie rodzinne między Polską a Niemcami. Możemy tego nie widzieć wprost, możemy tego nie akceptować, ale na meczu Mundialu 2016 Polska Niemcy część Twojej Czytelniku rodziny lub/i znajomych będzie kibicowała drużynie polskiej, a część niemieckiej.

Zanim więc w zadęciu patriotycznym poświęcimy tę dekadencką Unię, zanim położymy łachę na strefie Schengen, zanim  będziemy czerpać radość z tego, że niemieckie feministki w konfrontacji z "uchodźcami" mają, co chciały, zastanówmy się, czy nie ma tam naszych kuzynek, i czy część z tych kobiet nie nosi nazwisk typu: Wietschorek, Schindzielosch, Schtoklosa czy Raschinski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz