czwartek, 25 września 2014

Piłka nożna - Transfer ryzyka na podmioty publiczne

Co kilka dni trafia się jakiś artykuł w prasie sportowej, który jest tak wymowny siłą swojego przekazu, że wymaga komentarza na tym blogu.

Lektura wczorajszego Sportu naprowadziła mnie między innymi na artykuł o zmianach właścicielskich w piłkarskiej Legii Warszawa, która to pozyskała nowego akcjonariusza. I ten nowy współwłaściciel, Maciej Wandzel, wypowiada się między innymi następująco:
"Chcę też normalizować współpracę z szeroko pojęta administracją państwową"

Jako jedyny mój komentarz niech posłuży przypomnienie, że chodzi o spółkę całkowicie ... prywatną.

I dalej czytamy kontynuację wypowiedzi tego pana:
"Poza tym chciałbym pochylić się nad warunkami dzierżawy stadionu, bo jest ona z naszej perspektywy bardzo niekorzystna. Legia pokrywa w zasadzie wszystkie koszty działalności obiektu oraz płaci czynsz i podatki"

Recz jest niesłychana. Miasto z pieniędzy publicznych zbudowało obiekt w zasadzie w 100%, no niech będzie w 99%, przeznaczony na potrzeby klubu Legia. Tenże klub ponadto sprzedał tak zwane naming rights (prawa do nazwy) cudzego (bo właścicielem jest miasto) obiektu firmie Pepsi. I klub miałby pokrywać koszty funkcjonowania obiektu? Toż to zdzierstwo w biały dzień. Przecież jak Ty, Czytelniku, prowadzisz jakiś biznes i na przykład wynajmujesz halę produkcyjną, to chciałbyś płacić kolejno czynsz, podatek od nieruchomości, koszty energii elektrycznej i inne elementy, czy wolałbyś aby dzierżawca dał Ci to wszystko za pół ceny albo za złotówkę? No jasne, że to ostatnie. Nie chce dać? A to łobuz.

Jest śmiesznie, ale tylko pozornie. W zasadzie trudno się dziwić takiemu spojrzeniu. Piłkarze GKS-u Katowice od lat są stałymi żebrakami ratusza, piłkarze Śląska Wrocław zostali przez miasto de fakto uratowani przed unicestwieniem sportowym. Gdyby nie pomoc miejska, to większość klubów naszej Ekstraklasy (nazwa myląca) dawno by zbankrutowała. I najciekawsze w tym jest to, że zasadniczo w Polsce kluby ... nie ponoszą kosztów utrzymania obiektów dla nich przeznaczonych, bo ich na to ... nie stać. I w tym kontekście, trzeba przyznać, pan Wandzel podąża  z pewnością właściwym tokiem myślenia. Dlaczego Legia ma ponosić wygenerowane przez siebie koszty, jak inni tego nie robią?

Ale jeśli jest prawdą stwierdzenie: "Aby nie pracować mógł ktoś, kto inny musi na niego zapracować", czyli w tłumaczeniu na polski: "Aby Legia miała coś za pół ceny, ktoś musi te drugie pół ceny za nią zapłacić", trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: Kto płaci za szaleństwa naszej Ekstraklasy i jej życie ponad stan?


Maciej Skudlik

PS. Też jestem kibicem piłkarskim


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz