piątek, 3 października 2014

Sytuacja w górnictwie. Kumulacja wielu ryzyk i wieloaspektowość problemu vs szansa na reindustrializację

Głośno jest ostatnio o problemach w górnictwie. Sytuacja jest jednak tak wieloaspektowa, że trudno w niej znaleźć jakieś mądre przesłanie. Z której strony nie spojrzeć, wykluwają się bowiem inne wnioski. Spróbuję to opisać, przytaczając realne sytuacje z faktycznie odbytych rozmów i z sytuacji życiowych i biznesowych.

ASPEKT 1 - WPŁYW NIEZWYKŁEJ KONIUNKTURY CENOWEJ Z 2011 ROKU NA OBECNE KŁOPOTY

Tu wyjaśnienie będzie krótkie, acz rzeczowe. Mieliśmy w latach 2011-2012 cykl szkoleń dla branży górniczej w Polsce. Kierownictwo firm było dumne ze swoich dokonań, w pełni zadowolone z wyników i optymistycznie patrzące na wszelakie pomysły inwestycyjne. Dziś mało kto to pamięta, ale wówczas głównym problemem były ograniczenia wydobywcze przy niemal nieograniczonym popycie. Branża myślała między innymi o ... otwarciu nowych kopalń. Zaczęły na nowo powstawać szkoły górnicze, gdyż pojawił się także problem ze znalezieniem ludzi nadających się do pracy pod ziemią.

Coś nas wówczas tknęło. Może też po prostu jako eksperci ekonomiczni widzieliśmy już na tym skomplikowanym świecie finansowym więcej niż inni. Miast więc słodzić tą herbatę miodem, wrzuciliśmy małe kamyczki do tego pięknego ogródka:
- Słuchajcie, my wiemy, że dziś jest u Was super. Ale zastanówcie się, czy te dobre wyniki 2011 roku wynikają ze znakomitej waszej organizacji pracy i wydajności, czy są po prostu efektem chwilowej koniunktury cenowej. Czy dzisiejsza cena jest reprezentatywna, czy stanowi po prostu zwykłą bańkę spekulacyjną. Przygotujcie się na spadek cen, czyli po prostu ich urealnienie za kilka lat. Dzisiejsza rentowność branży jest po prostu nienormalna i nie ma prawa się utrzymać na dłuższą metę.

Przypomnę, że za 2011 rok na przykład taki KGHM zanotował niemal 12 mld zł zysku przy sprzedaży ok. 20 mld zł, rentowność wyniosła więc ok. 60 procent. Jastrzębska Spółka Węglowa zanotowała z kolei zysk na czysto ok. 2 mld zł, przy sprzedaży ok. 8 mld zł. Tu rentowność była niższa, ale 25 procent to przecież i tak jest niezwykły wynik jak na w miarę stabilną branżę.

Wskaźnik zwrotu z inwestycji dla akcjonariuszy (ROE = zysk / wartość zainwestowanych kapitałów własnych) w KGHM wyniósł prawie 50 procent, a w JSW prawie 30 procent. Oznacza to okres pełnego zwrotu z inwestycji dla akcjonariuszy odpowiednio ok. 2 oraz 3 lat. Która dziedzina życia daje taki zwrot dla inwestora?

Czy szkoleni przez nas przedstawiciele branży górniczej wzięli sobie ówczesne ostrzeżenia do swoich serc? Czy tak naprawdę mogli coś zrobić? Czy istnieją formy zabezpieczenia przed spadkiem koniunktury po hossie? Czytelnik może sam spróbować odpowiedzieć na to pytanie.

ASPEKT 2 - RYZYKO SPOŁECZNE ZAPEWNIENIA WCZEŚNIEJSZYCH EMERYTUR

Spotkanie z kolegami (niewiele ode mnie starszymi, a ja skończyłem niecałe 42 lata) przy piwie po meczu:

Rozmowa toczy się na tematy piłkarskie. I nagle:
- Ty, słuchej, a tyś już jest na pyndzyji?
- Ja, dyć, łod pół roku.
- A ty?
- Jo ida za pół roku.
- A ty Maciek?
- No wiecie, jo nie grubiorz, więc jo ida mniej więcej za ... 25 lot. Jak nic się nie zmieni i jak dożyja.

Problem jest tak ciekawy, że spojrzenie na jego rozwiązanie zależy od miejsca siedzenia. Zakładam, że gdybym był pracownikiem branży, powoływałbym się na zawartą z drugą stroną (no właśnie z kim? z zakładem pracy? z państwem? chyba jednak to drugie?) umową społeczną, która w momencie podjęcia decyzji o określonym kierunku kształcenia dawała mi prawo do wcześniejszej emerytury. Każde złamanie tej umowy jest oszustwem wobec jednej z jej stron. Trudno mi jest też obiektywnie ocenić trudność pracy górnika, bo nigdy pod ziemią nie pracowałem. Faktem jest jednak, że nie każdy górnik pracuje na dole, faktem jest, że postęp techniczny zastępuje w wielu miejscach pracę ludzką pracą maszyn. Nie potrafię jednak obiektywnie ocenić także stopnia niebezpieczeństwa tej pracy. Faktem jednakże jest także to, że jest wiele innych zawodów, co do których możemy powiedzieć, że ich uprawianie nie jest łatwe i bezpieczne. Na przykład zawód ... pracownika banku lub innej korporacji. Nieustanna rotacja stanowisk, nieustanna rotacja ludzi, brak pewności jutra, brak pewności płacy, presja na dyspozycyjność, presja na wyniki. Kto to wytrzyma na dłuższą metę. Przecież za taką pracę płaci się rezygnacją z życia rodzinnego, czasem z założenia rodziny w ogóle. Płaci się również depresjami i problemami psychicznymi. Wielu płaci zdrowiem fizycznym. A i tak każda korporacja stara się zwolnić każdego pracownika, który przekroczył wiek ustalony za dopuszczalny w branży, czyli w najlepszym wypadku czterdziestkę.

Jeśli prawdą są następujące aksjomaty:
1) Aby nie pracować mógł ktoś, ktoś inny musi to robić za niego.
2) Gospodarka to obieg zamknięty, jeśli ogół jej uczestników włożył do niego dwa złote, to suma wyciągniętych korzyści też wynosi dwa złote.

Wówczas oznacza to, że są dwie możliwości:
1) Za wcześniejsze emerytury górników musi zapłacić ktoś, kto nie ma do nich prawa.
2) Za wcześniejsze emerytury górników powinni zapłacić sami górnicy, na przykład poprzez odpowiednio wyższe składki.


ASPEKT 3 - SŁYNNE DEPUTATY I ICH WPŁYW NA WYNIKI I SZACUNEK RYZYK INWESTORÓW Z BRANŻY

Opiszę Państwu kolejny dialog, tym razem z innym człowiekiem, którego znam od lat.

- Wiesz Maciek, właśnie zabrano mi deputat węglowy
- Płacili Ci deputat w węglu, czy kasie?
- W kasie, oczywiście. Właśnie wskutek kryzysu ktoś wpadł na pomysł, że mi zabiorą
- Ale przecież Ty nie pracujesz w górnictwie już od ponad dwudziestu lat! A w ogóle to jak długo pracowałeś na kopalni
- No jakieś dwa lata.
- I przez dwadzieścia lat potem płacili Ci deputat?
- No... tak.
- I uważasz, że jest to normalne?
- No ... ja nie narzekałem.

Bez komentarza.

Jakiś czas temu zarząd jednej ze spółek węglowych rozważał ... wypłatę deputatów w naturze. Rzecz wydaje się normalna, w końcu jak na zwałach leży pełno zapasów, to chyba jest to jeden ze skutecznych sposobów ich redukcji. Załoga natychmiast prewencyjnie podniosła bunt, argumentując to, że przecież większość rodzin górniczych stosuje ogrzewanie ... gazowe. Więc po licho im węgiel?

No właśnie! Czy to przypadkiem nie wypacza idei deputatu. Lata temu inna branża, zdecydowanie mi bliższa zawodowo, czyli energetyka, płaciła pracownikom coś bliźniaczo podobnego do deputatu, w postaci zniżki na prąd (bardzo istotnej, bo sięgającej niegdyś 80 procent rabatu). Potem ktoś wpadł na pomysł, że to "komuna" i że trzeba po prostu wliczyć wartość zniżek każdemu do pensji. Efekt zmiany był taki, że summa summarum koszty się nie zmieniły, natomiast gospodarstwa rodzinne energetyków natychmiast zlikwidowały elektryczne podgrzewacze wody, bojlery oraz ogrzewanie na prąd i zastąpiły je ... tańszymi w eksploatacji urządzeniami gazowymi.

Problem deputatu ma jeszcze inny wymiar, mianowicie rachunkowy. W dzisiejszej rachunkowości szacuje się wartość przyszłych zobowiązań i w efekcie wiąże na nie rezerwy. Spółki górnicze w związku z tym, przyjmując dziś młodego człowieka do pracy, muszą w związku z tym zdarzeniem ... zawiązać rezerwę na przysługujący mu deputat węglowy, jak już zostanie emerytem górniczym. Proszę mi wierzyć, że prawidłowo wyliczona wartość takiej rezerwy dla wielotysięcznej załogi może w sumie wynieść wiele, naprawdę wiele, milionów złotych.

I jeszcze inna kwestia. Czy Ty, Czytelniku, jako inwestor prywatny, jako właściciel dowolnej firmy, zatrudniłbyś człowieka na 25 lat pracy, mając świadomość, że potem przez dajmy na to dalsze 35-40 lat jego życia będziesz mu jeszcze wypłacał jakieś wynagrodzenie, na przykład w formie deputatu?

ASPEKT 4 - CO, JAK NIE GÓRNICTWO? ZATRACENIE WIZJI OGÓLNEJ PRZEZ SPOŁECZEŃSTWO W DOBIE DROBNYCH PRYWATNYCH INTERESÓW.

Na koniec zupełnie inne spojrzenie. Całe moje życie zawodowe przypadło na czas WIELKIEJ LIKWIDACJI. Cały czas post-komuny to okres likwidacji wielkich zakładów przemysłowych. Są regiony w naszym kraju, gdzie już praktycznie nie ma przemysłu. Są regiony, gdzie nie ma już też rolnictwa. jesteśmy narodem przeznaczonym do pracy w kraju na kasie w supermarkecie, lub za granicą na zmywaku. Jeśli zamkniemy jeszcze do tego branżę górniczą, która nie jest idealna, która ma wiele wypaczeń i która jest w wielu aspektach oazą reguł dalekich od wolnego rynku, to co wówczas. Ano ... dramat.

Nie ma więc wątpliwości, że obecna polityka powinna się toczyć wokół hasła: NIE STAĆ NAS NA DALSZE ZAMYKANIE ZAKŁADÓW PRZEMYSŁOWYCH, bo ... gdzie będą pracować nasze dzieci.

Branży nie wolno więc ukatrupić, trzeba zrobić coś innego. Trzeba bowiem wykorzystać dzisiejszy kryzys i branżę wydobywczą zrestrukturyzować i uzdrowić. Przecież już mamy na tapecie przypadek, gdy państwo zamknęło kopalnię z powodu braku sensowności ekonomicznej eksploatacji złóż, po czym czeski prywaciarz .. ją na nowo otwarł i dziś ona chyba całkiem dobrze prosperuje.

Nie można patrzeć na górnictwo tylko z punktu widzenia swoich egoistycznych interesów. Nie można też patrzeć tak: "Skoro w naszym mieście wszystkie zakłady pozamykali, skoro nam skasowali wszelkie przywileje, skoro my nie mamy pewności jutra, to niech tym Hanysom pozamykają też te kopalnie". Dlaczego? Bo byłby to krok z zupełnie niewłaściwym kierunku?

Żartując już zupełnie, zetknąłem się z opinią, że jak już w efekcie hipotetycznego (nikt go nie widział, a każdy o nim wie) paktu Merkel-Putin Śląsk wpadnie w ponownie w opiekę niemiecką, wówczas Unia Europejska uzna węgiel za ... najbardziej ekologiczne źródło energii. Zresztą są tacy, którzy uważają, że jak LOT zostanie przejęty przez Lufthansę oraz PKP przez Deutsche Bahn, wówczas okaże się, że są to świetnie prosperujące firmy. Obyśmy nie musieli tych zapowiedzi weryfikować!

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz