czwartek, 12 lutego 2015

Twój towarzysz życia - Fran(e)k

Lektura ANGORY z 8 lutego 2015 roku przynosi bardzo ciekawe resume przez temat kredytów frankowych. Wyróżniają się z tła następujące fragmenty listów oraz informacje:

1) "Bank wyliczył mi zdolność kredytową tak, że dla kredytu w złotych była na niewystarczająca"

KOMENTARZ: Ten schemat jest charakterystyczny. W zasadzie słowo frank w wielu przypadkach pojawia się tylko jako przelicznik raty. Okazuje się, że w większości banki ... nie dysponowały frankami, które rzekomo pożyczyły. Na pewno nie w relacji do ogólnej wartości udzielonych kredytów.

2) "Banki udzielały kredytu we frankach szwajcarskich w latach 2006-2008 (...) Spłaty otrzymują w złotówkach, po wciąż rosnącym kursie (...) Mogę się mylić w ocenie skali opisanego zjawiska. Ale generalna zasada, że jak ktoś traci, to inny zyskuje, jest ponadczasowa.

KOMENTARZ: Myślę, że mamy do czynienia z bardzo celnym, choć trochę bezkrytycznym wobec kredytobiorców, ujęciem tematu.

3) "Rata celebrytki (...) Cichopek nagle wzrosła do niemal 18 tysięcy złotych"

KOMENTARZ: Ile trzeba mieć w sobie optymizmu życiowego, aby zakładać, że zapewne przez wiele lat (20, 25 lub 30?) człowiek będzie miał ciągle (bez żadnej przerwy) wystarczające dochody na spłatę w każdym kolejnym miesiącu raty w wysokości kilkunastu tysięcy złotych? Przecież nawet w pierwotnym założeniu musiała ona oscylować wokół co najmniej 10 tysięcy złotych. Szczerze podziwiam,bo przyznam, że mnie by tej odwagi brakło. Pani Cichopek jest młoda, ładna i znana. Ale, czy ma ona pewność, że zawsze tak będzie? 10 lat temu znane były Breatney Spears i Victoria Beckam. A kilka lat temu na topie były Doda i Lady Gaga, jakkolwiek tego nie oceniać. Dziś już mamy inne idolki, za rok-dwa znów sytuacja w plastikowej rzeczywistości znów się zmieni.

Zresztą tu nasuwa się refleksja, że pochodzące w jakimś stopniu od teorii Keynesa stwierdzenie, że ludziom należy dać (w wersji unijnej wydrukować) pieniądze, gdyż one i tak do nas wrócą, jest w jakimś stopniu słuszne. Niedawno telewizja emitowała świetny film z Robertem de Niro w roli głównej pt."Kasyno". Tam też działał samograj finansowy, w którym jak ktoś jednak wygrał, to zalecało się, aby od razu wydał nagłą nadwyżkę na drinki i usługi oferowane przez "miasto". I w większości przypadków tak było. Oczywiście właścicielami barów, knajp, zamtuzów, parków rozrywki, itp. byli ci sami ludzie, którzy władali kasynami. Kasyno wygrywało więc zawsze, nawet gdy wypadał nie ten kolor, co trzeba.

Maciej Skudlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz