"Siadłem" ostatnio mocno na danych statystycznych. Część z nich potrzebna mi jest bowiem do wypełnienia łam książki, pod na razie roboczym tytułem Finanse dla menedżerów (pisana wspólnie z D. Michalskim). I natrafiłem na ślad całkiem interesującej korelacji. Proszę spojrzeć na dwa wykresy z danymi GUS-owskimi poniżej:
Wykres 1
Wykres 2
Niestety relacja jest bardzo czytelna: Jak rośnie jeden z badanych czynników, spada drugi. I odwrotnie. Jakbyśmy tego nie oceniali z punktu widzenia ekonomicznego, społecznego, psychologicznego, itp., jak ludzie mają po pierwsze pracę (czyli stałe dochody) i po drugie nie wisi nad nimi ryzyko jej utraty, wówczas ... nie mają problemu z produkcją przyszłych podatników.
Wniosek z tej sytuacji jest prosty. Albo w naszym kraju skończymy z dzikim kapitalizmem i postawimy na takie rozwiązania, które stworzą podobny do amerykańskiego "rynek pracownika", albo będziemy mieli poważne problemy nie tylko z systemem emerytalnym, ale i z rentownością wszelkich gałęzi biznesu (bo klientów będzie ubywało).
Co należy zrobić? Nie mam prostej recepty, zresztą trudno dziś o takiego czarodzieja. Ale kilka wskazówek można rozważyć, w tym dwie opisane poniżej:
1) Zmiana przeznaczenia środków unijnych. Należy przestać wydawać je na projekty edukacyjne (które służą głównie firmom celowym powstałym do konkretnych szkoleń), rozwojowe (które z rozwojem mają tyle wspólnego, że takie słowo jest w ich nazwie), stadiony, aquaparki, i inne tego typu przedsięwzięcia. I trzeba te środki w komplecie wydać na ... uprzemysłowienie kraju, czyli po prostu ... budowę tych szkodliwych dla środowiska i emitujących piętnowane ce-o-dwa fabryk. Jeśli II RP potrafiła postawić port i stocznię w Gdyni oraz cały COP, to teraz chyba też jest możliwe przeniesienie produkcji obuwia, odzieży i maszyn z Chin do Polski?
2) Postawienie na kompetencje zawodowe znacznej grupy młodych ludzi miast kompetencje akademickie. Bardzo mnie cieszy, że niemal każdy młody Polak dziś "zdobywa magistra", ale dlatego większość z tak rozwojowych kierunków, jak:
- Stosunki Międzynarodowe (cokolwiek to oznacza, bo ja mam różne skojarzenia),
- Politologia (w sumie fajna fucha, ale chyba dość ograniczona ilością ludzi, którzy mogą z niej żyć),
- Dziennikarstwo (j.w.),
- Zarządzanie i Marketing (wydaje mi się, że nie wszyscy muszą zaraz zarządzać, zresztą na kim mają tę czynność praktykować, jak wszyscy inni też studiują "Zarządzanie"?).
Maciej Skudlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz