W Grecji standardem są hotele wybudowane przez robotników z Albanii za niemieckie pieniądze, z obsługą mówiącą głównie po polsku. A całością zarządza grecki menedżer. Wydaje mi się, że nie jest to zła pozycja biznesowa.
A do lenistwa? Też mam wątpliwości wynikające z sytuacji praktycznych. Otóż jechałem sobie swego czasu polonezem po trudnych i niebezpiecznych górskich trasach i nagle ... ktoś mi siedzi na tylnym zderzaku i trąbi. Robię miejsce miejscowemu Nickiemu Laudzie, ten mnie wyprzedza, macha abym się zatrzymał i hamuje. W takich sytuacjach człowiek naprawdę nie jest pewien, czy nie chcą go napaść, ale jednak też się zatrzymałem. Tymczasem Grek wychodzi z samochodu i z uśmiechem na ustach wręcza mi ulotkę napisaną prawie po polsku (sic!) o następującej treści*:
YANNIS MAKRIDIS
WYROB BLAMOW KARAKULOWYCH
UL. MEGALOU
ALEKSANDROU 24, TESALONIKI
Czy leń goniłby zauważony samochód na polskiej rejestracji przez (prawdopodobnie) kilka kilometrów niebezpieczną drogą, aby wręczyć mu reklamę swojej firmy?
Maciej Skudlik
*) Praca ludzkiego umysłu nie podlega zdroworozsądkowym regułom. Dziś nie pamiętam nazwisk wielu ludzi, których w życiu spotkałem, nie pamiętam materiału szkolnego z wielu przedmiotów, ale - trzeba trafu - treść ulotki zapamiętałem doskonale, mimo że zdarzenie miało miejsce ponad dwie dekady temu.
Mnie osobiście w Grecji zawsze śmieszą cwaniackie obejścia podatkowe. Chyba każdy, kto tam był, zauważył, że budynki mieszkalne często posiadają jeszcze zbrojenie "gotowe" na drugie piętro? To sprytna metoda by zapłacić mniej podatków.
OdpowiedzUsuń