Głowacki, Sadlok, Brożek, Małecki w Wiśle. Korzym, Madej, Przyrowski, Steblecki w Górniku.
To atuty dwóch zasłużonych klubów. Atuty? To chyba żart. Oba kluby są w czołówce wydatków na wynagrodzenia. Oba kluby postawiły na talenty. Szczególnie rozumiane talenty: przebrzmiałe! Może odżyją na mecz lub dwa, ale najlepsze lata już chyba za nimi. Dlatego oba kluby mają poważną szansę spaść z ligi. Podobnie jak grający na zwykle mocno pustawym 44-tysięczniku wrocławski Śląsk.
Ale polityka transferowa to jedno, a polityka zatrudniania trenerów (co chwila nowych) to drugie. Od niedawna Dariusz Wdowczyk siedzi na ławce w Wiśle a Jan Żurek - w Górniku.
Decyzja zabrzan z gatunku retro może się jakoś obroni, jeśli Żurkowi uda się jako tako tę rozmamłaną i chyba słabo zmotywowaną do wysiłku (vide krążący po sieci filmik z "gonienia" Mazka w derbach) ekipę posklejać. Jeśli. Zresztą w Zabrzu chyba się już przyzwyczaili do nieregularnie (ale zawsze uzupełnianych przez decyzją licencyjną) wypłacanych wysokich wynagrodzeń i do kompletu słabej gry. W końcu, jak pojawiają się kłopoty finansowe, to albo pani prezydent poręczy obligacje na kilkadziesiąt milionów, albo wprost dorzuci kilka milionów do pieca. Ktoś w końcu na skontrolowanym przez NIK obiekcie grać musi.
Z kolei decyzja pana Cupiała (próbującego podobno - przynajmniej teoretycznie - od jakiegoś czasu sprzedać akcje Wisły) o zatrudnieniu człowieka "z przeszłością" jest doprawdy trudna do zrozumienia. Sportowo na krótką metę może się udać (bo mimo wszystko mają tam silną kadrowo ekipę), ale nie da się uciec od tego, że właściciel Wisły, zatrudniając Wdowczyka, zaprzeczył nakreślonym wcześniej własnym zasadom. To chyba jakiś przejaw desperacji.
Maciej Skudlik
PS. W tle znów pojawiły się kontrowersje sędziowskie. Sędziowie się mylą, to jasne. Mają prawo się mylić, to też jasne i ludzkie. Wiele też jest sytuacji na boisku, gdzie decyzje nie są jednoznaczne. Tylko dlaczego wówczas zwykle gwiżdże się na korzyść możnych? Ciekawa zagadka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz